niedziela, 10 września 2017

Od Ilii - C.D. Milo "Drastyczne zmiany"


Po paru dniach wszyscy z klanu poznali Milo. Było widać, że zależy wszystkim na jak najbardziej serdecznych relacjach między całym klanem, a naszym uzdrowicielem. Prawdę mówiąc nie było to dziwne, skoro wilków na to konkretne stanowisko było tutaj zawsze jak na lekarstwo. Od przywitania się z nim, nie miałam czasu na bliższe zapoznanie się z nim przez własne obowiązki. Teraz to widywałam go sporadycznie z daleka, chociaż i tak głównie był u siebie.
Popołudniem, kiedy Blue skończyła na dziś szkolenie, zrobiła wielki krok w relacjach z innymi wilkami: z pewnymi oporami zapytała się czy może iść się pobawić z innymi waderkami, bo ją zapraszały. Uśmiechnęłam się do niej dumnie i popchnęłam ją lekko nosem. Może była tu już jakiś czas, ale dalej była zbyt nieśmiała.
- Oczywiście, że możesz. Ja zaraz też wychodzę, będę nad jeziorem w razie czego.
- Dobrze mamo - powiedziała cicho i wolnym krokiem wyszła z jaskini. Przeczekałam jeszcze parę minut w jaskini porządkując rzeczy w wypadku nagłego powrotu małej, jednak tak się nie stało. Wychodząc, zauważyłam w oddali jak moja mała bawi się z innymi. Może uda jej się zdobyć przyjaciół i wyjdzie z tej nieśmiałości? Kto wie.
Wolnym krokiem skierowałam się nad wodę, mało kto bywał tam głównie przez... właśnie, przez co? Pewnie przez osobiste sprawy. Usiadłam przy brzegu wpatrując się w toń, gdy po dłuższym czasie usłyszałam, jak ktoś idzie w tym kierunku. Podążyłam wzrokiem za źródłem hałasu i zaraz zobaczyłam idącego tu Milo. Jego zaskoczenie w oczach dobitnie wskazywało na to, iż nie spodziewał się tu kogoś spotkać. Mimo tego, dzielnie przydreptał do mnie z zapytaniem w oczach. Lekko się uśmiechnęłam.
- Śmiało chodź. Nie gryzę.
- Bez powodu? - Zapytał się cicho śmiejąc. Kiwnęłam głową trochę rozweselona.
- A i owszem... Jak tam wrażenia po poznaniu wszystkich? Makka wspomniała, że praktycznie wszyscy cię odwiedzają - dodałam zaciekawiona.
- Chyba tak. Wielu się wita i są bardzo sympatyczni - powiedział po zastanowieniu.
- Zatem dobrze wybrałeś.
- Najwyraźniej. Też przybywając przyjęli cię tu?
- Nie - powiedziałam, co go trochę zdziwiło. - To mój drugi klan, początkowo byłam w Viridi Agmen.
- Rozumiem. Czemu zmieniłaś klan? - Kolejne pytanie sprawiło, że wróciłam do patrzenia na taflę.
- Byłabym tam dalej, gdyby nie jeden wilk...
- Arcun?- Palnął bez zastanowienia. Natychmiast spojrzałam na niego zaskoczona. Chyba uświadomił sobie, co właśnie powiedział, bo odwrócił wzrok, tak jak ja. - Wybacz, nie chciałem. Makka coś o nim wspomniała.
- Rozumiem. Tak, masz rację, to przez niego zmieniłam dom - poczułam na sobie jego wzrok. - Prędzej czy później dowiesz się co było dalej.
- Był twoim partnerem - dodał cicho.
- Tak. Czyli pewnie już wiesz, że zniknął bez śladu, a ja się z nim tym samym rozwiodłam. Wolę żebyś usłyszał ode mnie powód, niż od innych - mruknęłam cicho. - Cały czas porównywanie do jego pierwszej i najwyraźniej jedynej miłości, zmarła niedoszła partnerka.
- To musiało boleć.
- Nawet nie wiesz jak - westchnęłam.
- Był bardzo podobny do Blue?
- Skąd ten pomysł?
- To nie jest waszą córką?
- Nie - przekręciłam głową. - Blue Dream jest adoptowana, od niedawna. 
- Nie wiedziałem - posłałam mu słaby uśmiech.
- Nie szkodzi, jesteś tu parę dni... Niestety muszę już iść, mam coś do załatwienia - powiedziałam wstając. W jego oczach było coś, czego nie mogłam odczytać. Dodałam na odchodne. - W razie czego wiesz, gdzie mnie szukać. Pa.
- Pa.

***

Od paru dni czułam, że złapałam jakiegoś wirusa. Osłabienie i wymioty co jakiś czas dawały o sobie znać. Nie chciałam zarazić Dream sobą, dlatego w końcu udałam się do przychodni. To było jakieś dwa tygodnie z hakiem od rozwodu. Milo powitał mnie zatroskanym spojrzeniem.
- W końcu jako pacjentka?
- Stety albo niestety - zdobyłam się na mały żart i zaraz położyłam się by poddać się badaniom. Milo delikatnie badał mi brzuch.
- Ile minęło od odejścia...?
- Jakieś dwa tygodnie - powiedziałam szybko. Zastanowił się.
- Ile cię to męczy?
- Już kilka dni - skończył badanie i cofnął się o krok w tył.
- Mam dwie opcje. Albo wirus albo ciąża - wymamrotał. Zapatrzyłam się w głąb jaskini skutecznie unikając spojrzenia.
- To wirus.
- Skąd wiesz? Nie jesteś medykiem.
- To może być tylko wirus... Jestem bezpłodna - powiedziałam martwym głosem.

<Milo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!