Dość często bywałam w jaskini Avalanche i Eliasa, nawet gdy nie posiadałam żadnego większego powodu. Uważałam ich za swoich przyjaciół, wilki, do których będę w stanie zwrócić się z każdym problemem czy sprawą mnie nurtującą. Co za tym idzie, widywałam ich, a zarówno ich szczenięta. Zazwyczaj było to dość przelotne, mijając się dawaliśmy znać o kulturze wychowania krótkim "Dzień dobry", jednak kilkukrotnie zdarzyło się, że dzieci siedziały wraz z którymś z rodziców. To właśnie dzięki takim chwilom trochę dokładniej poznałam charaktery Kanashimi'ego i Hidden. Niestety, pozostała dwójka była mi kompletnie nieznana. Możecie pomyśleć, po co mi znajomość szczeniąt i jakakolwiek wiedza na ich temat... Otóż, odpowiedź jest zadziwiająco prosta, będą mogli być bardzo istotnymi osobami w przyszłości. Aktualnie są w wieku, gdzie ich charaktery kończą się formować, a treningi z mentorami tylko temu pomagają, dlatego najlepiej wybadać grunt, na którym to stoi przyszłe pokolenie przywódców. W chwili, gdy wracałam z kolejnego obchodu terenów spostrzegłam młodego samca alfa, był to Sam. Muszę przyznać, że podobnie jak dwójka wcześniej wspomnianych szczeniaków również często przesiadywał w jaskini, nawet podczas moich odwiedzin, mimo to zazwyczaj nie odzywał się ani jednym słowem. Podchodząc i zadając pytanie, którym to zaczęłam rozmowę nie miałam zamiaru go wystraszyć, jednak widząc jego reakcję mogłam stwierdzić, że chyba osiągnęłam efekt odwrotny od pożądanego. Znajdowaliśmy się aktualnie na terenie Orlego Lasu.
- Chyba nikt nie przepada za spięciami pomiędzy rodzeństwem, szkoda, że dochodzi do tego tak często. Jeśli chcesz pobyć w samotności to mogę ...
- Nie, nie przeszkadza mi, że przyszłaś. - Młody wilk przerwał moją wypowiedz.
- No dobrze - Zaczęłam po raz kolejny siadając obok lekko zarumienionego basiora. - To często tak uciekasz? W sensie, każdy ma jakąś ostoję. Możliwe, że twoją jest własnie ten przepiękny las.
- Nie, zazwyczaj jeśli dochodzi do sprzeczek to nie ma mnie przy nich. Po prostu wychodzę z założenia, że czasami lepiej nie słyszeć różnych rzeczy.
- Mhm, to zrozumiałe... Sam? - Modulowałam tonem głosu tak, aby jak najbardziej zaintrygować młodego wilka.
- Tak? - Zapytał wciąż odwracając wzrok.
- Mówiłeś, że chcesz odpocząć od sprzeczek swojego rodzeństwa, powiedz, masz może ochotę na spacer?
Młodzik jedynie uśmiechnął się, po czym wstał, uczyniłam to samo. Ruszyliśmy w milczeniu, jednak chciałam w jakiś sposób wywołać ekscytację u młodego basiora.
- Powiedz, Sam...
- Hm?
- Byłeś kiedyś pod granicami? - Zapytałam spoglądając w jego stronę.
- Widziałem każdą z nich, oczywiście z bezpiecznej odległości. - Wyjaśnił.
Trzeba przyznać, było to rozsądne posunięcie.
- Chodź, pokażę ci jedną nich. - Stwierdziłam przyspieszając kroku i lekko zmieniając kierunek. Idąc upewniłam się, że Parasyte wciąż jest przymocowany do mojego boku. Co prawda, jeszcze nie musiałam go używać, jednak dziś wolałabym tego nie robić. Głownie ze względu na młodego samca alfa, który to sprawiał wrażenie zatopionego we własnych myślach. W pewnej chwili lekko zastawiłam go łapą, inaczej mógłby przejść gdzieś, gdzie raczej nie byłby mile widziany.
- Stój - Szepnęłam skutecznie wyrywając samca z jego własnych przemyśleń.
Z naszego punktu widzenia dało się dostrzec jak drastycznie zmienia się kolor trawy, suche powietrze dosłownie nadciągało w naszą stronę, a wiatr niósł zapachy wilków, których jedynym marzeniem było poderżnięcie gardła każdemu z nas.
- To jest granica Z Cecidisti Stelae. - Wyjaśniłam obserwując jak oczy młodzieńca badają każde ziarnko piasku znajdujące się na zakazanym terytorium. - Mam nadzieję, że fakt o naszej wycieczce tutaj pozostanie między nami... Twoi rodzice zabiliby mnie, gdyby dowiedzieli się, że cię tu przyciągnęłam...
- Ivy - Samiec przerwał mi po raz kolejny. - Powiedz, co się stało z twoją rodziną. Nie znam twojej historii...
Sam sprawiał wrażenie zahipnotyzowanego, zadał to pytanie chyba tylko po to, aby nie dopuścić do niezręcznej ciszy.
- Przeszłość jest czymś do czego nie lubię wracać mój drogi. - Wyjaśniłam czując jak ciarki przechodzą przez całe moje ciało. - Ale skoro chcesz wiedzieć, to mogę dla ciebie zrobić wyjątek. Mojego ojca nigdy nie poznałam, natomiast matka... cóż... powiedzmy, że moje łapy zostały splamione jej krwią.
- Czyli ty...
- Zabiłam ją Sam. - Szepnęłam czując jak łzy same cisną mi się do oczu. Wiedziałam, że nie będę płakać, jednak patrzenie na świat przez zamgloną wizję to już inna kwestia. - I mogę śmiało powiedzieć, że wydałam wyrok na całą watahę. Moje czyny są równoznaczne z podcięciem gardła każdej znanej mi jednostce. Miałam tam przyjaciela... teraz nawet nie wiem czy żyje. Jednak liczę, że kiedyś znów go zobaczę... i może uda mi się zyskać nie tylko przyjaciela.
Basior przyglądał mi się z uwagą... sprawiał wrażenie niezadowolonego. Natomiast ja po skończonym monologu szubko ogarnęłam wzrokiem wszystko co nas otaczało. Na szczęście nie dostrzegłam nic niepokojącego.
<Sam? Przepraszam, bark weny i pomysłu :_:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!