Oboje z Esmé staraliśmy się wzajemnie wspierać. O Yamatę, najstarszą z nas, dbaliśmy niczym o najmłodszą siostrzyczkę, dlatego też niemalże od razu pomysł siostry przypadł mi do gustu od razu.
— Świetny pomysł, ale sądzę, że jako szczeniaki niezbyt wiele zdziałamy, wiesz? — mruknąłem cicho.
Esmé potkanęła.
— Powinniśmy pomówić z dziadkiem — stwierdziła wilczyca.
— Yhym. — Ziewnąłem. — Ale to już jutro. Wszyscy są już zmęczenie.
— Okay, mam nadzieję, że się zgodzi — westchnęła z trwogą starsza siostra.
— Z pewnością. Dobranoc.
— Dobranoc.
Zanim skuliłem się w kłębek, zerknąłem na Yamatę, która siedziała sama. Widać było, że płakała, bowiem przez jej ciało przechodziły spazmatyczne drgawki. Delikatnie szturchnąłem Esmé, wskazując wzrokiem na najstarszą z rodzeństwa. Skinęliśmy sobie z drugą w kolejności siostrą, po czym podchodząc do Yamaty, ułożyliśmy się po jej obu bokach.
Z początku zdawała się być zaskoczona naszą obecnością, ale raz podziękowała nam cicho, na co wybuchliśmy cichym śmiechem. Ya oparła pyszczek o kark Esmé, a ta oparła swój na jej. Uśmiechnąłem się pod nosem. Cieszyłem się, że już od małego wykazywaliśmy wobec siebie tyle miłości, a także i wsparcia. W przyszłości chciałem utrzymać dobry kontakt z moimi siostrami, no i dziadkiem.
Obudziwszy się następnego ranka, zauważyłem brak Esmé. Rozejrzałem się półprzytomnie po jaskini, starając się ją odnaleźć wzrokiem. Rozbudziłem się całkowicie, gdy jej nigdzie nie namierzyłem. Miałem zamiar wstać i jej poszukać, ale zobaczyłem ją u wejścia jaskini.
— Gdzie byłaś? — zapytałem ściszonym głosem.
— Na polowaniu razem z dziadkiem — odparła. — Ale wróciłam się, zapowiada się na deszcz.
Skinąłem głową, przenosząc wzrok na wylot jaskini. Na niebie, rzeczywiście, grasowały ciemne chmury.
— Jeszcze śpi? — Esmé zmieniła temat, zerkając na Yamatę.
— Tak.
— A właśnie! — Przypomniało mi się. — Rozmawiałaś może już z dziadkiem?
— Jeszcze nie — pokręciła głową.
— To może pogadamy z nim po śniadaniu?
< Esmé? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!