niedziela, 3 września 2017

Od Esmé - C.D. Chase'a "Rodzina jest podstawą"


Od czasu, gdy się narodziliśmy, opiekę nade mną i moim rodzeństwem przejął Jason, nasz dziadek. Widać było, że naprawdę się starał, jednak nawet najlepsi dziadkowie nie mogą zastąpić rodziców. Zostaliśmy takimi małymi sierotami, które jakiś wilk przygarnął. Tak się właśnie czułam. Co prawda, nie byłam zagubiona, wręcz przeciwnie - czułam się bezpiecznie, pewnie i odważnie w stosunku do świata, a to wszystko dzięki Jason'owi.
Kochałam Chase'a i Yamatę. Co prawda, lepiej dogadywałam się z samcem, jednak nie chciałam, by moja kochana siostrzyczka została osamotniona. Ona z nas najbardziej przeżywała śmierć rodziców, ja i dziadek, Chase z resztą może też, próbowaliśmy ją pocieszać, jednak Yamata nadal obwiniała się za to. To nie nasza wina, specjalnie nie zabiliśmy naszej matki. Jakby nie patrzeć - chyba to najbardziej ja zawiniłam, przyszłam na świat na drugim miejscu, zaraz po Yamacie. Przy "wychodzeniu" drugiego szczenięcia, czyli mnie, zaczęły pojawiać się jeszcze większe komplikacje i ból. Eh, to wszystko jest takie ciężkie. Postanowiłam coś z tym zrobić. Czasem czułam się, jakbym była najstarsza z mojego rodzeństwa. 
Szturchnęłam swojego brata, siedzącego obok mnie przy ognisku, wpatrującego się w ognisko.
- Chase... - zaczęłam.
- Hmm? - mruknął, nadal nie odwracając na mnie wzroku.
- Mam pewien pomysł. - ściszyłam głos do szeptu, aby tylko on mógł mnie usłyszeć.
- No, wal. - odwrócił się do mnie, a ja przysunęłam się do niego bliżej.
- Gdyby t... - przerwał mi głos Jason'a.
- Zajączki są już gotowe. No, kto jest głodny? - uśmiechnął się do nas, a ja posłałam mu spojrzenie, po czym znów spojrzałam na Chase'a.
- Ja! - wyrwał się mój brat, a ja odsunęłam się od niego, nie chcąc otrzymać strzału kontrolnego z ogona w pysk.
- Ja, dziadku. - usłyszałam cichy głos Yamaty, która podeszła bliżej dziadka.
- A ja tak tylko trochę. - odpowiedziałam spokojnie, powoli podchodząc do swojego kijka.
Dziadek podchodził powoli do każdego z nas i pomagał zdjąć patyki znad ognia.
- Ostrożnie. - ostrzegł Chase'a, który prawie się oparzył. - Patrz, złap tutaj, żeby bezpiecznie zdjąć ten kij. Widzisz? Spróbuj.
Kiedy każdy miał już przed sobą swój kijek, wróciłam na swoje miejsce. Chase również to uczynił, siadając obok mnie. Ułożyłam się i położyłam przed sobą swoją porcję, jedną łapą przytrzymałam patyk, po czym zaczęłam wgryzać się w delikatne, zajęcze mięso. Jedno było pewne: dziadek znał się na polowaniu jak i na gotowaniu. Zajączki smakowały wybornie. Zjadłam jednego, podczas gdy moje rodzeństwo zjadło już po trzy z czterech, które znajdowały się na patykach. Dziadek skończył już jeść, a swój kijek wrzucił do nadal palącego się ogniska. Gdy Yamata, Chase i ja skończyliśmy swoje porcje, uczyniliśmy to samo. Pomogliśmy Jason'owi wygaszać ognisko, zasypując je piaskiem. Brat nasypał mi trochę piachu do oczu, jednak niechący.
- Baranie, patrz gdzie sypiesz. - warknęłam, mrugając szybko oczyma, chcąc pozbyć się irytujących i sprawiających ból ziarenek piachu spod powiek. 
- No przepraszam, no. Tylko nie baranie, bo dostaniesz jeszcze raz. - uśmiechnął się złośliwie, a ja posłałam mu spojrzenie, jak gdybym chciała go zabić.
- Spokój, musicie się zgadzać. Jesteście rodzeństwem. No już, Esmé, przeproś Chase'a za "barana", Chase, przeproś siostrę za nasypanie jej piaskiem do oczu. - uspokoił nas dziadek.
- Ja już przeprosiłem... - wyjaśnił mój brat, jednak ostatecznie podaliśmy sobie łapy na zgodę i podszeliśmy do Yamaty.
Zaczęliśmy sobie opowiadać o różnych ciekawych rzeczach, po czym Jason zagonił nas do spania. Mieliśmy teraz swoje posłania w byłym pokoju rodziców, który dziadek zdążył przerobić według naszych upodobań. Były tam trzy posłania z futer karibu, były bardzo wygodne. Nie potrzebowaliśmy nawet kocyka, bo gdy było nam zimno, po zatopieniu się w to futro, byliśmy przykryci praktycznie cali. Podobało mi się to bycie szczenięciem, jednak kiedyś musimy dorosnąć. Niedługo będziemy musieli wybrać Mistrzów... Jednak to z czasem. Teraz coś innego chodziło mi po głowie. Kiedy położyliśmy się już na posłaniach, dziadek spojrzał na nas po raz ostatni.
- Gdybyście czegoś potrzebowali, jestem w pokoju obok. Idziecie wzdłuż tego rozwidlenia, wchodzicie w drugie i tam będę. Nie bójcie się mnie obudzić, dobrze? Dobranoc. - uśmiechnął się do nas.
- Dobrze dziadku, dobranoc. - odpowiedzieliśmy chórem, a dziadek odszedł. 
Zgasiłam lampkę, która była najbliżej mnie, po czym czekałam, aż moje rodzeństwo zaśnie. Odczekałam pół godziny, wtedy usłyszałam ciche, podwójne pochrapywanie. Czyli Yamata i Chase już spali. Przysunęłam się razem z posłaniem do brata, po czym szturchnęłam go, a kiedy to nic nie dało, szturchnęłam go łapą mocniej.
- Ała. - powiedział głośno. - Co ty-
- Cicho bądź. - wyszeptałam i zakryłam mu pysk łapą. - Nie dokończyłam mówić, wtedy, przy ognisku.
- I po to mnie budzisz? - szepnął kiedy zdjęłam mu łapę z pyska, najwyraźniej nie zadowolony z tego, iż obudziłam go tak późno.
- Tak. Mam pomysł, jak poprawić Yamacie humor, chociaż w malutkim stopniu. Jest bardzo przybita, obwinia się za śmierć rodziców...
- ... to zauważyłem. Dobra, opowiadaj dalej. - wyszeptał, dając mi kontynuować.
- ... jak myślisz, dziadek zgodziłby się, gdybyśmy mieli nocować pod gołym niebem? Yamata wcale nie musiałaby wiedzieć, że to nasza sprawka. A czy nie uciszyłaby się, spędzając czas z nami, pod gołym niebem, przy ognisku? Kto wie, może zaprosilibyśmy inne wilki z Viridi Agmen, Yamata lubi spędzać czas z innymi wilkami, a ja to jakoś przeżyję... Byłoby ciekawie. - zakończyłam. - Co o tym sądzisz?

< Chase? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!