UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WYRAZY, OKREŚLANE MIANEM BRZYDKICH SŁÓW / PRZEKLEŃSTW. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Porywisty, rozgniewany wiatr znów sypnął mi w oczy małymi drobinkami zamrożonej wody, zwanej inaczej śniegiem, przez co automatycznie zacząłem szybko mrugać, by pozbyć się uciążliwego i nieproszonego gościa z powierzchni oka. Kiedy zdawało mi się, że już pozbyłem się nieznacznego, ale jednak uciążliwego problemu, zawadziłem łapą o ukryty pod białym puchem korzeń pięknego niegdyś świerku, teraz prawie całkowicie ogołoconego z igieł i trwającego w bezruchu, wśród wrzasków cierpienia i męki.
Gdzieś między kolejnymi świerkami, głuchą pieśń wiatru przeszył cichy jęk jakiegoś stworzenia, które chyba potrzebowało pomocy. Wśród ośnieżonych drzew, a właściwie na jednym z nich, wisiała czarna postać wilka, która podniósłszy na mnie wzrok, okazała się być wilczycą. W chwili, kiedy tylko ruszyłem delikatnie swoją zmasakrowaną przez wilka walczącego za watahę Watahę Lodu łapą, cała gałąź trzasnęła, po czym oderwała się od spróchniałego i wpół zjedzonego przez martwe już owady pnia i dzięki potrzebnej, ale czasem niesamowicie uciążliwej sile grawitacji zaczęła spadać, ciągnąc za sobą zmarznięte ciało półżywej wadery.
Z jękiem padła ona na ziemię, a jej kości wydały drobne dźwięki typowe dla upadku z takiej wysokości. Gałąź na całe szczęście spadła obok ciała wilczycy, co oszczędziło jej bólu spowodowanego dodatkowym przygnieceniem przez duży ciężar.
- Jeszcze żyję? Jak miło... - Wycedziła przez zęby, spoglądając na świat wściekłym wzrokiem.
- Kim jesteś? - Zapytałem, ignorując jej stwierdzenie.
- A co ci do tego? - Spytała, a gniew buzował w jej głosie.
- Nie wiem, a czemu nie możesz mi odpowiedzieć, tylko próbujesz mnie jakoś ominąć? Nie uda ci się to. Znajdujesz się gdzieś na terenach Watahy Krwawego Wzgórza. Jesteś obcą, a ja swojego domu pilnuję i bronię w razie potrzeby. Więc jeszcze raz zapytam, kim jesteś?
- W twoim głosie wyczuwam wahanie. Tak na prawdę nie wiesz, gdzie jesteś. Mały, zagubiony wilczek, panicznie szukający domu. Urocze.
- Niestety, mój chory idiotyzm pozwolił mi na zagubienie się we własnym domu. Witaj w moim życiu, nieznajoma istoto.
- Walczyłeś? - Zapytała wilczyca, a wzrok przeniosła na moje liczne rany, od których odchodziła skóra i zwisały szczątki porwanych na strzępy mięśni.
- A tam, nie miałem szans, mogłem liczyć tylko na moje pierdolone szczęście. A co tobie się stało, że zaplątałaś się w gałąź? Wyglądasz na dobrego lotnika, więc chyba popełniłaś jakiś błąd, hm? A może jak każdy szanujący się lotnik zwalisz wszystko na warunki klimatyczne?
- Nie znasz się, więc nie zrozumiesz mojej fachowej gatki.
- Dobrze, odpuśćmy temat. Podejrzewam, że masz rację, mówiąc, że nic nie zrozumiem. Może przedstawię się pierwszy... Nazywam się Diesel, jestem młodym alfą w Watasze Krwawego Wzgórza lub inaczej zagubiony idiota, który panicznie szuka swojej starszej siostry, bo sam tchórzy i nie potrafi długo przeżyć bez jej wsparcia i umiejętności walki z naszymi przeciwnikami.
- Kto was zaatakował?
- Klan Wiecznego Lodu, czy ktoś taki. Ich magowie przenieśli wszystkie istoty, które znajdowały się poza granicami watahy do innego świata, o którym zielonego pojęcia nie mamy. Tak podsłuchałem z pogadanek dwóch marnych piechurów, których następnie zarżnąłem i pozostawiłem na pożarcie potworom. Ja tu tak pierdolę o sobie i swoich jakże tragicznych nieszczęściach, teraz ty się wygadaj. I wstawaj z tego śniegu, bo przymarzniesz, a nie chcę mieć cię na sumieniu.
< Brokenheart? Dialogi trochę na odpierdol, nagle mi się przekleństw zachciało, chyba trochę nimi zepsułam opo, ale trudno już... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!