- Wiesz co, brązowy buraku, myślałem, że cię polubię - prychnąłem obojętnie. - Ja to się zawsze do wilków pomylę.
- No to to już nie moja wina - rzekł Jason, nie odwracając się w moją stronę. Z początku chciałem go zignorować i pójść w swoją stronę, by poznać inne wilki, ale skoro już raz polowaliśmy i było przyjemnie, dlaczego by go teraz nie podenerwować?
Uradowany tą myślą zacząłem biec w stronę odchodzącego Jasona. Szybko go dogoniłem i zacząłem iść tuż obok niego, tak jak brachol z bracholem.
- A ty czego? - Jason łypnął na mnie dziwnym wzrokiem, nie zatrzymując się.
- Czy ja zawsze do czegoś muszę mieć powód? - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Jak chcesz - Jason przyspieszył. Ja również postąpiłem tak samo. Na koniec pędziliśmy na łeb na szyję, trącając się barkami. Niestety nie przewidziałem konsekwencji - jak zawsze zresztą. W pewnym momencie wilczur uderzył mnie całkiem mocno w bliznę. Zatrzymałem się i zawyłem z bólu, jak gdyby kto mnie ze skóry odzierał. Miałem wrażenie, jakbym umierał albo chociaż płonął żywym ogniem.
- Znowu cię to boli? - zdziwił się wilk, podchodząc do mnie, zwijającego się z bólu na ziemi. Miałem ochotę trzepnąć go w głowę, ale ból był okropny, dosłownie nie do zniesienia. Poruszanie się równało się z samobójstwem.
<Jason? Pomóż że xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!