niedziela, 31 maja 2015

Od Brokenheart - Trwając w zapomnieniu, czyli jak tu dotarłam?

Kiedy spadasz, nie dostrzegasz zmian, jakie zachodzą w świecie zewnętrznym. 
Wszystko, co dotąd zajmowało honorowe miejsca na liście najważniejszych rzeczy w moim życiu, teraz zdawały się być jedną wielką plamą bieli, majacząca gdzieś w oddali. Ból, który narastał w sercu przez tyle lat, zdawał się być jedyną ścieżką ku wolności... bo co jest w stanie równać się z potęgą cierpienia, które jest nieuniknione w życiu każdej istoty, która kiedykolwiek stąpała po ziemi? 
Teza, jaka narodziła się w moim umyśle, ujęła nie tylko mnie, a i każdą osobę, która ją usłyszała; ,,Ból można porównać do Boga. Jest niewidzialny, a jednak wielu ucieleśnia go w codziennych sytuacjach, często nawet w przedmiotach. Ból domaga się tego, aby go czuć. 
Jest istotą, a jednak zjawiskiem. Naszym Panem i podwładnym - wszystko zależy od tego, jak wielką władzę mu nadamy. Jego siła jest nieograniczona, a przecież, wydawałoby się, jest tylko monumentem, który można okiełznać. Cierpienia jednak, nie da się wyprzeć. Matczyne przestrogi, mówiące o niezbliżaniu się do ostrych przedmiotów, na nic się zdadzą, gdy ktoś wbije nam nóż w plecy. Zakaz przebywania w pobliżu wrzątku, okaże się niczym, gdy spalimy się w ogniu wstydu, który podsycać będzie tłum tych, których mieliśmy za przyjaciół. Bowiem największą krzywdą nie jest krzywda cielesna, a krzywda, która na zawsze odbije się na naszym umyśle. Wspomnienie tragedii będzie towarzyszyło nam do końca życia, i pomoże na to żadna maść, żaden wywar, i żaden zabieg. 
Psychika jest posłańcem Krzywd, Bólu i Strachu - jeśli raz zostanie naznaczona, już zawsze ciążyć będzie nam na duszy. Już zawsze pozostaniemy skażeni...
Co jest narzędziem w rękach ów Bezlitosnego Władcy?
Najgroźniejszym, zadającym największe rany, jesteśmy my sami. Tylko znając własne wnętrze, jesteśmy w stanie uśmiercić swą duszę. A czymże jest wilk bez duszy? Jedynie kolejną powłoką, która stara się uśmiechnąć, mimo Bólu wypalającego umysł z zaskakującą prędkością."
Jednak mimo strachu, który wiąże się z odczuwaniem Cierpienia, ja zawsze będę pamiętać, że ból, którym karmiłam swe ciało przez lata, pomógł mi choć na chwilę zapomnieć o krzywdzie, jaką sama sobie wyrządziłam. 
Nawet taka niewinna chwila zapomnienia, bywa wieloletnim ukojeniem, pomyślałam, w momencie, gdy pęd wiatru po raz kolejny wyciskał mi łzy z oczu. Cały świat zdawał się być jedynie zlaną w wielobarwny wir mazają, która tłumaczyła tak wiele, iż żaden umysł nie był w stanie pojąć, o czym szepcze wirujące powietrze.
Gdybym miała czas, zapewne starałabym się odnaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie od lat pytania; Dlaczego ja? Dlaczego ONI zginęli przeze mnie? Czy jest coś, co zaspokoi mój gniew? I czy istnieje istota, która zaleje bezdenną studnię rozpaczy?
Jeden przymiotnik skreśla całe zdanie pod względem stylistyki. Jest brana jako błąd rzeczowy, bo, jak można zapełnić coś, co nie ma dna?
Doskonale wiem, że się da. Nie wszystko trwa w zgodności z regułą, prawem, czy oczekiwaniami tłumu... Niektóre rzeczy, już zawsze będą płynąć pod prąd, i żadna istota nie zaradzi tej inności.
- Skoro Bóg mnie opuścił, czy istnieje szansa na zbawienie? - zapytałam sama siebie, spoglądając smutno w otaczający mnie błękit. Czułam, jak chłodne palce Wiatru odgarniają futro na moim grzbiecie i uderzają z zapamiętaniem w odsłoniętą skórę. 
Ciemnie pióra, którymi pokryte byłe moje skrzydła, świergotały na wietrze, unosząc się w górę. Musiałam spinać mięśnie z całej siły, aby moje skrzydła nie rozłożyły się, przez co okręciłabym się o 180°, a rozpostarte skrzydła skutecznie złagodziłyby upadek... 
W końcu zdałam sobie sprawę, że ziemia jest coraz bliżej, miałam szczerą nadzieję, że połamię sobie kręgosłup, albo dostanę krwotoku wewnętrznego i zdechnę na usianej pąkami kwiatów, opustoszałej łące. Zatrzepotałam rzęsami z przyjemności w momencie, gdy gałęzie zakończone ostrymi grotami, rozorały mi skórę, a drobne krople krwi przyozdobiły moje futro. Wpadłam między drzewa, raz po raz ocierając się o chropowatą korę, wywołując przyjemne uczucie pieczenia. Tylne skrzydło wyrwało się spod mojej siły fizycznej i zaczepiło się pomiędzy gałęziami klonu. Rozciągającym się mięśniom towarzyszyły odgłosy rozdzieranych chaszczy, o które zadarłam łapami, wisząc o jednym skrzydle. 
Ból rozbiegł się po wszystkich nerwach, serce zaczęło bić szybciej, przed oczami zamajaczyły mi niewielkie, ciemne kształty. Mimo przerażającego krzyku duszy, łez, spływających po policzkach, potrafiłam tylko uśmiechać się na myśl, o zakończonym Cierpieniu...

<Diesel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!