Podobno przyszedłem na świat trzy lata temu w Watasze Głuchej Pustyni (zwanej także Watahą Ognia), gdzie znalazła kilkugodzinnego, małego jasnobrązowego, szczeniaka, którym wtedy byłem, moja przybrana matka-śnieżnobiała wadera o imieniu Ysabeau (Przez wszystkich nazywana po prostu Ys.). Zabrała mnie ona do położonej w górach jaskini, którą zamieszkiwała wraz ze swoim partnerem- czarnym niczym noc, muskularnym basiorem, Nathan'em. Właściwie od początku mnie nie zaakceptował i traktował jako zło konieczne, a kiedy wchodziłem mu w drogę, co na początku zdarzało się dość często, popychał mnie brutalnie, przez co wiele razy padałem na ściany pomieszczenia mocno oszołomiony. Po kilkunastu takich razach, zacząłem schodzić mu z drogi, aby nie musieć odczuwać bólu z tym związanego.
Kiedy tylko osiągnąłem pierwszy rok życia, uznał, że jestem już dostatecznie dorosły, aby rozpocząć treningi, które miały mnie wykształtować na doskonałego, nieugiętego wojownika, Trzeba zresztą przyznać, że to akurat mu się udało, chociaż ja nie czułem się wtedy przyjemnie. Zapewne, drogi słuchaczu, zastanawiasz się dlaczego. Przecież powinienem być dumny, że wychował mnie na kogoś takiego. Niestety tak nie jest, za dużo mnie to kosztowało. Wiele razy sprawiał, że wracałem do jaskini dopiero późną nocą, bardzo zmęczony. A następnego dnia znów musiałem budzić się wcześnie rano i wracać na pole walki...Bo to była walka, w której często zdarzało mi się odnosić rany. Na początku oczywiście płakałem, ale później nauczyłem się mu odpowiadać ostrym słowem i metalicznym spojrzeniem.
Po roku postanowiłem uciec, co uczyniłem zresztą w dniu moich drugich urodzin, późną nocą, kiedy nikt mnie pilnował. Nareszcie byłem wolny. I szczęśliwy. W tej chwili nic innego się dla mnie nie liczyło. Tylko te dwa słowa: WOLNOŚĆ i SZCZĘŚCIE. Nareszcie!
W końcu, po długiej wędrówce, dotarłem do wielkiego, tropikalnego lasu Nie mając innego wyjścia, zacząłem zmierzać w jego stronę. Po kilku metrach, które przebyłem, rozglądając się ciekawie dookoła wpadłem na kogoś. A dokładniej na piękną, czarno-białą waderę, która wywołała we mnie nagły dreszcze emocji. Postanowiłem to jednak zignorować i rzekłem, udając obojętność:
-Przepraszam, powinienem bardziej uważać. A tak w ogóle to jestem Fidello, w skrócie Fido. Pochodzę z Watahy Głuchej Pustyni i poszukuję takiego miejsca na ziemi, w którym mógłbym rozpocząć nowe życie.
<Dividend, kontynuuj, proszę.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!