poniedziałek, 8 czerwca 2015

Od Path'a - Tułaczka, czyli jak tu dotarłem?

W jednej chwili coś zaszeleściło, a na łapie mojego przyjaciela zacisnęła się metalowa szczęka. Zawył z bólu, po czym szarpnął kilka razy. 
- Kur... nienawidzę ludzi... - Wydusił przez zęby - Ludzie... ludzie... Ludzie! - Wrzasnął na całe gardło. 
W tej samej chwili poczułem zapach psów i dwunożnych istot.
- Uciekaj Path. Zajmą się mną, i tak byłbym trupem. - Mówiąc to jego sierść zapłonęła, a w łapie pokazały się kule ognia. Nie chciałem uciekać... niestety moje ciało stwierdziło inaczej. Zacząłem pędzić przed siebie, widziałem coraz gorzej. Łzy napływały mi do oczu skutecznie rozmazując obraz. Z szaleńczego biegu wyrwał mnie strzał... Karabin snajperski, można go było bardzo łatwo rozpoznać. Głośny i długi huk rozległ się w całym lesie. Wyobraziłem sobie ból jaki musiał przeżyć Scream. Na samą myśl zacząłem biec... jeszcze nigdy nie osiągnąłem takiego sprintu. Nie spodziewałem się, że pod presja strachu potrafię tak szybko biegać. Wiatr rozwiewał sierść na moim pysku, a cienkie gałązki skutecznie robiły delikatne nacięcia na skórze... Wypadłem na środek polany. Przede mną stały trzy samochody terenowe. Nie myślałem długo... szczerze to w ogóle nie myślałem. Jeden z nich miał ściągnięty dach. Wskoczyłem do niego i schowałem się na tyle. Nie czekałem długo... gdy myśliwy wrócił cisnął coś na siedzenie z tyłu. Jego pies wskoczył na przednie siedzenie, a on wykrzyczał: 
- Dziś nam się udało... ale i tak nie wiem co działo się z tym wilkiem. Dlaczego on płonął...? Może palił się do śmierci? 
Na owe słowa jego pies odpowiedział szczekaniem. 
***
Po trzech godzinach jazdy pojazdy rozjechały się. Nie miał wsparcia od kolegów... powoli wstałem i spojrzałem na siedzenie. Zobaczyłem biały pysk... który tak dobrze znałem. Scream... Po raz pierwszy w jego oczach widziałem strach, w jego martwych oczach. Łapy zaczęły mi się trząść, oczy przybrały błękitną barwę, a głos zamienił swoją tonację. Dotknąłem łapą karku zwierzaka... po chwili jego pies zamienił się w suchą masę kości, sierści i starej skóry. Facet widząc co się dzieje zatrzymał samochód i sięgnął po karabin. Zamiast tego jednak trafił na moje zęby. Wgryzłem się w jego łapę z całej siły powodując obfite krwawienie. Skoczyłem mu do gardła przy okazji drapiąc mu całą twarz. Wypadliśmy na szosę... była pusta, więc nie bałem się o inne samochody. Przycisnąłem oprawcę do asfaltu po czym zacząłem go dusić... ale własną metodą. Gdy śmieć przestał się ruszać, wstałem i popatrzyłem gdzie jestem. I niestety nie umiałem tego określić. Zacząłem więc iść w stronę gdzie prowadziła droga. 
***
Szedłem przez gęsty las uważnie nasłuchując jakiegoś stworzenia... nie jadłem od kilku dni i miałem tego serdecznie dość. W pewnej chwili do mojego nosa dobiegł zapach jelenia. Nie mogłem odpuścić takiej okazji... Po cichu podkradłem się od boku zwierzęcia. Nie chciałem zachodzić go od tyłu... po prostu chciałem zabić... Wyskoczyłem z zarośli, wybiłem się, już otwierałem pysk gdy poczułem, że coś trafia mnie w bok. Upadłem i przetoczyłem się po ziemi. Kątem oka widziałem jak 3 inne wilki zabijają zwierzę, które chciałem ubić. Zerwałem się na równe łapy i zorientowałem się, że grupa wilków powoli mnie otacza. Było ich 5. Zacząłem wyciągać wodę z trawy i utworzyłem kilka wodnych kul... Wiedziałem, że nie mam szans w walce bezpośredniej, dlatego planowałem lekko ich spowolnić i uciec. W jednej chwili posłałem wszystkie kule. Trafiły 4... jeden wilk odskoczył. Zacząłem uciekać, ale byłem osłabiony. Wilk natomiast był w doskonałej formie. Szybko mnie dogonił i powalił na ziemię. 
- I co Diesel, masz go? - Zawoła jeden z pozostałych. 
- Ta, mam. - Krzyknął samiec trzymający mnie przy ziemi. 
Jednym ruchem zrzuciłem go z siebie i zerwałem się na równe łapy... nie miałem już sił na kolejne użycie mocy... Stałem, łapy mi się trzęsły, a wzrok powoli tracił na ostrości. Dobiegły do mnie pozostałem wilki. Jedna z wader wyszła przed szereg podeszła bardzo blisko mnie. Dziwiłem się, czemu ta grupka jeszcze mnie nie zabiła?
- Jak śmiesz ty śmieciu! - Wrzeszcząc uderzyła mnie w pysk. - Zaprowadzę tego psa do alfy... a wy spróbujcie jeszcze coś złapać. 
Cała czwórka ruszyła do przodu, a wadera szarpnęła mnie za sierść. 
- Ruszaj się durniu! 
- Odpuść sobie ten ton, nie boję się ciebie. I raczej nie przestraszę. 
- Oj, jeszcze się zdziwisz! 
Skwitowałem jej słowa lekkim śmiechem i powoli ruszyłem w stronę, którą mi wskazywała. Co jakiś czas czułem jak mnie popycha. Dawała wyraźnie do zrozumienia, że mam iść szybciej. Nie miałem jednak na to najmniejszej ochoty. 

< Broken? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!