niedziela, 14 czerwca 2015

Od Brokenheart - C.D. Path'a ''Tułaczka, czyli jak tu dotarłem?''

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WYRAZY, OKREŚLANE MIANEM BRZYDKICH SŁÓW / PRZEKLEŃSTW. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!


- Czy możesz nieco przyśpieszyć? Nie mam całego dnia na targanie się z jakimś dupkiem, który bezprawnie podbiera zwierzynę z terenów obcej watahy! - warknęłam, szczerze zirytowana obecnością obcego wilka, który zniszczył całe polowanie... jakby mało nam było problemów.
- Mnie się nigdzie nie śpieszy. Ja mam cały dzień na siedzenie sobie o tu, w jednym miejscu - to powiedziawszy cofnął się i przysiadł tuż przed moim nosem. Zareagowałam błyskawicznie, zanim wilk zdążył uskoczyć w bok, złapałam go za kark i zapierając się z całych sił przerzuciłam go nad sobą, z zamachem uderzając w zawisłego powietrzu wilczura obojgiem lewych skrzydeł. Basior jednak, obróciwszy się w powietrzu zdołał zgrabnie wylądować pięć metrów dalej. Mimo, iż nie udało mi się jakoś go poturbować, byłam zadowolona siłą odrzutu. Wilczur i tak był osłabiony, chłód dokuczał mu bardziej niż dawał to po sobie poznać. Przejrzeć takiego typa? A czy istniało coś prostszego?
- Pójdziesz ze mną grzecznie, czy mam zanieść cię w częściach? - wysyczałam przez zęby i ustawiłam się szeroko na łapach. Trzepnęłam zdecydowanie skrzydłami rozstawiając je powolnie, pozwoliłam sobie na chwilę przyjemności, kiedy cień wstąpił na pysk basiora a zmartwienie zatliło w jego oczach, w sekundę później, obcy wykrzywił pysk w złośliwym uśmieszku
- Niunia chce się popisać? To proszę bardzo! - słowa jakie z siebie wyrzucił, stanowiły wstęp do rozpoczynającej się walki. Wilczur ruszył na mnie, jednocześnie jeżąc sierść na karku, kły błysnęły w momencie, kiedy wyskoczył w powietrze. Jego wyciągnięte łapy musnęły moją skórę, jednak wykonany przeze mnie szybki zwód pozwolił mi zapobiec silniejszym obrażeniom. Wyhamowałam tuż przed stojącym bokiem wilkiem. Podły uśmieszek nie złaził mu z pyska. Naparłam na niego z całej siły, kłapiąc kłami w okolicy jego szyi, z ogromną prędkością jego szpony rozdarły moją klatkę piersiową, powstrzymując się od jakiejkolwiek reakcji na ból, złapałam w pysk jego odsłoniętą szyję i szarpiąc się tak przez kilkanaście chwil, przyjmowałam ataki pazurów i warkoty wydawane przez trzymanego przeze mnie osobnika. Nie wiem, gdzie popełniłam błąd, ale w kulminacyjnym momencie mojego ''wgryzania" samiec zdołał wykręcić szyję, skutecznie pozbawiając mnie dostępu do rozpalonej tętnicy, jego tylne łapy wylądowały w okolicy mojej miednicy i z zaskakującą siłą odepchnęły mnie od właściciela, przez co, chcąc nie chcąc wylądowałam na grzbiecie, co było pozycją niebezpieczną i działającą na moją niekorzyść. Wilk dobiegł do mnie w momencie, kiedy nieco osłabiona usiłowałam podźwignąć ciało. Zdecydowane kopnięcie w kręgosłup powaliło mnie po raz kolejny, a niebieskooki zaśmiał się, przyprawiając mnie o dreszcz zdenerwowania. 
O nie kolego, tak pogrywał ze mną nie będziesz!
W jednej sekundzie uderzyłam śmiejącego się basiora skrzydłem, co spowodowało chwilową utratę koncentracji z jego strony. Ta chwila wystarczyła jednak na to, abym zdążyła się podnieść i z całą siłą uderzyć w samca, powalając go na ziemię, zablokowawszy jego kopiące łapy, które zdążyły jeszcze drapnąć mnie w wewnętrzną część uda. Pisnęłam cicho, jednak szybko zdołałam unieruchomić i tylne kończyny. Obnażając kły, zbliżyłam swój pysk do jego, co było naturalnym nachyleniem w takiej pozycji. I wtedy zrobił to, czego się nie spodziewałam. Splunął mi prosto w pysk. Odskoczyłam z sykiem, a wilk podniósł się i wpatrując się we mnie, roześmiał się.
- Ty jebany gówniarzu... jak mogłeś?! - wrzasnęłam wycierając oko w łapę.
- Najnormalniej na świecie, złociutka. Mówiłem, że lepiej się nie popisywać - zaśmiał się złośliwie. Tak, jak najbardziej tego nienawidziłam.
Odepchnęłam się od ziemi nie zdolna dalej znosić jego obraz, rzuciłam nim jak piłką, posyłając go na drzewo, które zadrżało, gdy ten osunął się do jego stóp.
- Broken?! - krzyk Diesela rozległ się po całym lesie, a niebieski wilk przybiegł, rozkopując splamiony krwią śnieg - jesteś ranna?! - wydusił widząc liczne rozdarcia na mojej piersi
- Warto było... - parsknęłam i zbliżyłam się do ogłuszonego basiora leżącego pod drzewem. Teraz to ja, zbierając przeszłą krwią ślinę splunęłam tuż pod jego łapy - pierdolony gówniarz...

< Path? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!