niedziela, 14 czerwca 2015

Od Path'a - C.D. Brokenheart ''Tułaczka, czyli jak tu dotarłem?''


Leżałem pod drzewem przysypany śniegiem, który spadł z niego w wyniku uderzenia. Cały świat ciemniał i rozjaśniał się powodując bardzo dziwny efekt. Byłem ogłuszony... ale mimo to dostrzegłem niebieskiego wilka... Poruszyłem lekko łapą rozgarniając przy tym zabarwiony od krwi śnieg. Z bólem podniosłem się z ziemi... oba wilki stojące naprzeciw mnie wgapiały się w moją postać... chyba były zszokowane, ze jeszcze daję radę wstać. Zacząłem powoli budować sobie wodny pancerz... to byłą jedyna rzecz jaką mogłem zrobić. Na nic więcej nie miałem już sił. Ani wadera ani basior nie spostrzegli cienkiej tafli wody znajdującej się na mojej sierści. 
- Odwołaj swojego kolegę... albo będziesz niosła jego ciało w zębach, o ile wcześniej Ci ich nie wybiję. Jeszcze z Tobą nie skończyłem paniusiu! - Wrzeszcząc uśmiechnąłem się szyderczo. Wadera aż zagotowała się w środku, było to po niej widać... Rozstawiła przednie łapy, zatrzepotała skrzydłami, ukazała szereg wcześniej białych lecz teraz już czerwonych kłów. Kątem oka zauważyłem, że basior też zbiera się do ataku. Problem był taki, że stał w śniegu. Szybka regulacja temperaturą spowodowała stopienie się białego puchu i po sekundzie zamarznięcie go. Spowodowało to unieruchomienie wilka. Zaparłem się tylnymi łapami ciągle patrząc w waderę. Tak jak się tego spodziewałem zaatakowała. Chciała dobić mnie do drzewa. Mina, która ukazała po tym jak walnęła w mój pancerz krusząc go była bezcenna. Walnęła niefortunnie. Trafiła barkiem i pyskiem, podczas gdy ja stałem niewzruszony patrząc jak samica osuwa się na ziemię. Z jej łuku brwiowego zaczęła ciec krew zabarwiając śnieg, w który przed kilkoma minutami napluła z taką dumą. 
- Oj... - Wysyczałem przechodząc nad nieprzytomną samicą. Łapą grzebnąłem w śniegu obsypując jej cały pysk i część grzbietu. Nie zorientowałem się... i to był mój błąd. Basior się uwolnił i bez wahania wpadł we mnie szarżą. Wywrócił mnie i wymierzył kilka ciosów pysk. Złapał zębami za gardło i rzucił na sporą odległość. Upadłem i czym prędzej chciałem wstać, jednak nie zdążyłem. Basior wpadł w furię, grad ciosów zasypał całe moje ciało. Ciosy fizyczne i magiczne. Nie szło się przed tym wybronić. Ostatkiem sił wzbudziłem we mnie gniew. Oczy zrobiły się niebieskie, a wielka fala powstała za mną trafiła basiora idealnie w pysk. W chwili, gdy otrząsnąłem się z wody zobaczyłem wilka stojącego metr dalej. Śmiał się... nawet tego nie poczuł. Wstałem na cztery łapy i zablokowałem kolejny cios. W pewnej chwili poczułem ból w boku. Zobaczyłem waderę zatapiającą zęby w moim ciele. Szarpnęła rozrywając mój bok i wykończyła mocnym ciosem skrzydłem. Po raz kolejny poleciałem kilka metrów dalej... chciałem wstać... pokazać, że mogę znieść więcej. Tych chęci jednak pozbawił mnie kopniak od basiora. 
Zaległem na ziemi u stóp obrońców terenów. 
- Co zamierzasz z nim zrobić Diesel? - Wydusiła z siebie wadera. 
- Nie wiem... - Odpowiedział basior... - Broken... Broken! 
Poczułem jak wadera osuwa się na ziemię. Potem widziałem już tylko ciemność. 

< Broken? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!