Patrzyłem na nią. Była w ciężkim stanie... Wziąłem ją na grzbiet. Niezauważony wyleciałem z pola bitwy. Była przytomna i widziała, że to ja. Ucałowała mnie w policzek podczas lotu.
- Dziękuję... - Powtarzała.
- Nie ma za co. - Odpowiadałem. Zatrzymaliśmy się na jakiejś polance... - Niepotrzebnie szłaś na pole bitwy. - Powiedziałem stanowczo.
- Soldier... a ty... czemu cię tam ie było? - Pytała głosem słodkim jak miód. Spuściłem wzrok...
- Ciężko powiedzieć... Nasłuchiwałem...
- A... Czemu mnie uratowałeś?
- Bo...
- Bo?
- Bo cię kocham, Eagle. - Wyszeptałem. Rzuciła mi się na szyję..
- A...
- A?
- A ja kocham ciebie, Soldier. - Odparła.
- Czyli...
- Jesteśmy...
- Parą! - Krzyknęliśmy radośnie. Ponieważ mojego ojca nie było [był a polu bitwy] telepatycznie przesłałem mu wiadomość, że ja i Eagle jesteśmy parą. Po chwili odparł, że się cieszy i, że już cała wataha wie. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Wróciliśmy na pole bitwy i walczyliśmy razem, broniąc siebie nawzajem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!