Stało się najgorsze. Moon został dotkliwie zraniony. Bałem się, że kiedy zejdę na dół, on już nie będzie żył. Zbiegłem ze zbocza. Patton już dawno przy nim siedział...
- Żyje? - Pytałem.
- Nie wiem... - Odparł Patton. Po chwili byli tam wszyscy.
- A kto się zajmie Samem!? - Zapytałem. Wszyscy zamiast walczyć z tym ch***m pognali za mną do Moona. Było widać, że Patton bardzo chciał zemsty... W końcu Moon był jego najlepszym przyjacielem... Pociągnął za sobą Shanti i zniknęli w kłębie kurzu... Reszta wciąż siedziała przy Moonie... Zdawało mi się, że napięcie ogarnęło cały świat. Zapanowała grobowa cisza... Sami stała nad Moonem. Wtedy stało się coś, czego nikt nie umiał przewidzieć. Moon otworzył oczy... Ale to, co stało się później było niemożliwe... On się odezwał!
- Cześć. - Powiedział. Bałem się, że pomrzemy ze szczęścia.
- Moon żyje!!! - Wrzasnęli wszyscy. Ginewra pomogła mu wstać i opatrzyła jego rany... Patton i Shanti zniknęli. Po chwili przybiegli...
- Sam uciekł! - Krzyknął Patton.
< Moon? Shanti? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!