- Na początek trzeba zawołać najbliższego skrzydlatego wilka. - Powiedziałem. Najbliżej znajdował się Aramis. Zabił właśnie przeciwnika i rozglądał się za następnym...
- Aramis, chodź tu! - Krzyknęliśmy z Moonem. Podleciał do nas.
- Masz dobry wzrok? - Zapytałem. Kiwnął głową. - To znajdź Shanti. - Dodałem.
- Ziom, na czym polega twój plan? - Zapytał Moon.
- Sam zwietrzy tchórza, to pewne. Zwieje, a ja pobiegnę za nim. Złapię go.
- I co dalej? - Zapytał. Przerwałem, ponieważ Aramis wrócił z Shanti.
- O co chodzi? - Spytała.
- Shanti, wiem, że mnie nie lubisz, ale w tym wypadku nie ma miejsca na konflikt między nami. Sam za chwilę ucieknie z pola bitwy. - Powiedziałem.
- Niby dlaczego?
- Bo zobaczył jeszcze kilka oddziałów wilków, które dobiegają do nas ze wschodu.
- Ok, ucieknie i co dalej?
- Pobiegnę za nim. Jest wolny, z tego co wiem... Tak czy siak... Złapię go i przytrzymam. Wy pobiegnijcie za mną, ok?
- Ok.
- I potem jak dobiegniecie... Zrobicie z nim to, co chcecie. Pasuje? - Zapytałem.
< Moon? Shanti? Dokończycie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!