Makka zaczęła odchodzić, ale bardzo chciałem ją zatrzymać...
- Makka, przestań. - Powiedziałem patrząc na nią śmiesznym wzrokiem...
- Ty przestań. - Odpowiedziała z równie śmieszną miną...
- Wiem, wiem. Jesteś uparta jak osioł.
- Skoro tak o mnie mówisz, to... muszę udowodnić, że się mylisz! - Zawołała wesoło.
- No to za ptakiem! - Krzyknąłem. Wszyscy ze śmiechem ruszyliśmy za ptakiem. Zapowiadało się na fajną zabawę, ale zrobiło się dziwnie... Ptak zaczął dziwnie świecić, wirować... Wylądował na ziemi i przemienił się w białą wilczycę...
- Kim jesteś? - Zapytaśmy chórem...
- Jestem Telara, magiczna wilczyca i patronka waszej watahy. Chciałam was tutaj zebrać. Gdzie reszta?
- Zawołam ich. - Powiedziała Ginewra i zawyła. Przybiegły szczenięta, za nimi Mike, China i Roxy, która też miała urodziny...
- Skoro jesteście już wszyscy, mogę mówić. Więc, wasz samiec alfa był dzisiaj na najwyższym szczycie góry. Z wrogiej watahy przybył posłaniec z wieściami, że Lux, samiec alfa tej watahy chce się z nim spotkać. Wyruszył, dotarł na miejsce i zaczął walczyć dla honoru i dobra watahy. Idzie teraz w naszą stronę, ale jest ranny z łapy...
- Mówisz o tacie? - Zapytała Cassidy patrząc Telarze w oczy...
- Tak, Cassidy.
- No to co robimy? - Zapytałem...
- Nic nie musicie robić. - Powiedziała Telara. - On idzie do nas, ale jego podróż będzie długa. Dlatego na czas nieokreślony zostajecie bez samca alfa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!