Na świat przyszedłem w dużej i potężnej watasze. Rodzice mieli ciężką
pracę i większość czasu spędzałem siedząc samotnie w naszej jaskini.
Bardzo narzekałem, gdyż nienawidzę się nudzić. Pewnego wieczoru uciekłem
z domu. Wiedziałem, że źle robię, ale nie miałem wyboru. Nie chciałem
przez całe życie tkwić w jednym miejscu, ale poznawać świat, być
szczęśliwym. Dzieciństwo spędziłem samotnie. Jednak po pewnym czasie
zaczęło brakować mi rodziców. Byłem już nastolatkiem, dobrze bawiłem się
na wolności, ale to przecież byli moi rodzice... Pobiegłem w stronę
naszej watahy. Kiedy byłem blisko wejścia do jaskini, usłyszałem rozmowę
rodziców...
-Gdzie on może być...?!- mama zapłakana chodziła w kółko
-Ty wciąż przejmujesz się tym bachorem?? Miał przecież powód!
-Ale Ty nic nie rozumiesz! To nasz syn!
-A co mnie to obchodzi??
-Jesteś jego ojcem!
-No to co? A zresztą, skoro aż tak bardzo Ci na nim zależy, to wynoś się stąd. Idź szukać swojego synalka...
-Ale...
-Już!!!
Mama z płaczem wybiegła z jaskini, po czym wpadła na mnie.
-Draco...?
-Mamo, ja...
-Synku, wróciłeś!- matka przytuliła mnie mocno
-Przepraszam że uciekłem...
-To już nieważne, istotne jest to, że wreszcie jesteś!
-Draco?! Co ty tu wyrabiasz?- tata przerwał naszą rozmowę
-Tato, ja nie to miałem na myśli... nie chciałem u... AUĆ!!-ojciec udrapnął mnie w oko
-Pocoś tu przylazł?
-Ja chciałem...
Tata zaczął warczeć na mnie i na mamę. Nagle usłyszeliśmy jakiś hałas...
Zaatakowała nas wroga wataha. Nasza była w większości wymordowana.
Rozglądałem się na około, aby znaleźć drogę ucieczki. Nagle postrzelono
moich rodziców ognistymi kulami. We mnie nie trafiono, uciekłem.
Wędrowałem samotnie przez następne miesiące. Wreszcie znalazłem watahę,
która mnie przyjęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!