Czując na sobie uparte i zarazem wymowne spojrzenie swej siostry, westchnąłem ciężko i, podszedłszy powoli do Sairy, uściskałem ją serdecznie. Ta natychmiast wybuchła oczyszczającym płaczem, w którym zawarła całe swoje napięcie. Spokojnie poczekałem aż skończy i gestem łapy przywołałem do siebie Thistle. Kiedy zbliżyła się do mnie z lekkim wahaniem, stwierdziłem, czując że pod jej twardym spojrzeniem, coś w głębi mej duszy pęka:
- Bardzo się zmieniłaś odkąd Cię ostatnio widziałem.
Mała w odpowiedzi tylko kiwnęła ledwie zauważalnie głową, po czym wróciła na swoje dawne miejsce, co nieco mnie zaskoczyło. Zdecydowałem się jednak tym razem zwalić jej zachowanie na karb tej niecodziennej, uroczystej sytuacji.
Pozostawało mi tylko zająć się Clive'em, który nawet nie próbował kryć swego zdenerwowania.
- Nie musisz się niczego obawiać, gdyż musisz wiedzieć, że bardzo się cieszę, że Sar właśnie Ciebie sobie wybrała.
- Miło mi to słyszeć. - odparł, połykając głośno ślinę.
- Pozwólcie, że, zgodnie ze starą, rodzinną tradycją, pobłogosławię teraz Wasz związek. - zwróciłem się do młodej pary.
Nim zdążyłem dokończyć swoją wypowiedzieć, Sealiah oświadczyła ledwie dosłyszalnie:
- Chyba o czymś zapomniałeś.
- Co masz na myśli? - spytałem ją zaskoczony.
- Po pierwsze do odprawienia tej ceremonii potrzebujesz co najmniej dwóch dorosłych świadków różnej płci.
- Zupełnie o tym zapomniałem. - przyznałem z niechęcią.
- W takim razie powinieneś się cieszyć, że jedynym basiorem, który nam pozostał jest Zero. No chyba, że poszukamy kogoś spoza naszego Klanu, ale ostrzegam Cię, że ze względu na coraz bardziej napięte stosunki między nami,sprowadzenie tu kogoś w jego miejsce może trochę potrwać.
- Mimo to wolałbym nie widzieć tu go w takim momencie.
- Musimy, więc spróbować przedostać się na tereny Viridi Agmen i odwiedzić Twego szwagra, Wonga Kar Waia.
- Niech i tak się stanie.
<Clive?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!