- Jesteśmy na miejscu - oświadczyłem, gdy tylko góry i wzniesienia wokół nas zaczęły zanikać, a liczne do tej pory jeziora i rzeki zamieniły się w powolne, jakby senne strumyki szepczące jakieś historie w sobie tylko znanym języku. Weszliśmy teraz do mieszanego lasu z ledwie zauważalną przewagą wieloletnich, wysmukłych sosen, zajmującego większość terenów naszego zielonego Klanu.
Wadera zaczęła rozglądać się z wyraźną ciekawością, zadzierając głowę zapewne w poszukiwaniu gniazd ptaków, które dały nazwę temu miejscu. Kiedy jednak po około dziesięciu minutach żadnego z nich nie udało jej się wypatrzyć, przeniosła swe spojrzenie na mnie i spytała, niezbyt dobrze kryjąc swoje rozczarowanie:
- Udało Ci się kiedyś zobaczyć tu chociaż jednego orła?
- Owszem, w końcu w tym borze żyje ich pełno - odparłem z tajemniczym uśmiechem na pysku.
- To dlaczego ja nie mogę nawet dostrzec ich mieszkań?
- Chyba nie uważasz, że złożyłyby swoje bezcenne jaja tak blisko jego granicy? - zapytałem, tym razem nawet nie próbując powstrzymać śmiechu.
- Nie zastanawiałam się nad tym. - odrzekła lekko urażonym tonem.
- Tak też myślałem, a teraz przestań się dąsać i pozwól, że zaprowadzę Cię do miejsca, gdzie dosłownie się od nich roi. - to mówiąc przyspieszyłem kroku, przez co Lynn została dość daleko z tyłu.
- Nie mógłbyś trochę zwolnić? - zaindagowała po jakimś czasie.
- Przepraszam, już to robię. Musisz wiedzieć, że większość czasu spędzam w samotności, więc nie jestem przyzwyczajony do dostosowywania tempa swojej wędrówki do kogoś innego.- wytłumaczyłem się, zatrzymując się, aby mogła do mnie łatwiej dołączyć.
- Zdążyłam się już domyślić - wyszeptała ledwie dosłyszalnie.
Postanowiłem nie reagować na te słowa, chociaż musiałem przyznać, że trochę mnie zabolały.
<Lynn? Wybacz, proszę, brak pomysłu.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!