sobota, 3 marca 2018

Od Lynn - C.D. Aleksandra "Ciekawość świata i nie tylko"


— Możemy wpierw udać się do Orlego Lasu — zasugerował.
— Dobrze, niech będzie — zgodziłam się.
Ruszyłam za basiorem w drogę. Aleksander zdecydowanie nie obracał się w towarzystwie wilków, na pierwszy rzut oka widać było po nim, że był introwertykiem. Łatwo można było wywnioskować to po jego sposobie wyrażanie się, a także nastawienia. Od razu w oczy rzucała się lekka niechęć oraz zdystansowanie charakteryzujące osoby zamknięte w sobie. Niczego nie komentowałam ani nie zamierzałam zniechęcać się przez to do poznania jego osoby. Za bardzo mnie zaciekawił, żebym mogła mu odpuścić. 
Nie lubiłam niezręcznej ciszy, dlatego postanowiłam wdać się w krótką pogawędkę z basiorem. Chciałam go przekonać do siebie w jakiś sposób, więc dlatego starałam się ostrożnie prowadzić rozmowę i reagować na sygnały, które mi wysyłał. 
— Długo należysz do Fortis Corde? — zapytałam, spoglądając z ciekawością na jego reakcję.
Od Alf dowiedziałam się, że Aleksander należał do watahy na długo przed tym zanim została podzielona na Klany. Zastanawiałam się również o ile musiał być ode mnie starszy. Z pewnością nie był młodzieniaszkiem, ale nie wyglądał też na schorowanego. Ba, prezentował się nienagannie. Dysponował umięśnioną, wręcz atletyczną sylwetką godną pozazdroszczenia — musiał długo nad nią pracować. 
Weszliśmy w las. 
— To długa historia — powiedział z ociąganiem. — Musisz wiedzieć, że urodziłem się w watasze, kiedy jeszcze zajmowała tereny Ameryki, a konkretniej mówiąc Stanów Zjednoczonych. Wróciłem tu z... — zastanowił się, szukając właściwego słowa. — osobistych powodów. 
— Rozumiem — mruknęłam bez wyrazu. 
— A ty? Czemu tu dołączyłaś? — zapytał, spoglądając na mnie kątem oka. Szybko jednak odwrócił spojrzenie, gdy zorientował się, że to zauważyłam. 
— W sumie to po prostu chciałam zwiedzić skrawek świata. Nie chciałam siedzieć w jednym miejscu i szczerze powiedziawszy nie zamierzałam tu osiąść, ale Fortis Corde przekonało mnie do siebie — odparłam z przyjacielskim uśmiechem.
Wilk nie odpowiedział. Znowu zapadła cisza. Tym razem nie przeszkadzała najwyraźniej żadnemu z nas. Właściwie dzięki niej wreszcie mogłam usłyszeć śpiew ptaków dobiegający spomiędzy koron drzew, szum liści, którymi poruszał delikatny wietrzyk. Mogłam wsłuchać się w odgłosy lasu.

< Aleksander? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!