Do jaskini wróciliśmy przez ziąb panujący na zewnątrz w promiennych nastrojach. Poczucie, że wreszcie znalazłem kogoś z kim mogłem być na stałe było niesamowite, a sama przynależność do Luminosum Iter nabrała dla mnie większego znaczenia. Podobnie jak sam fakt, iż mogłem założyć rodzinę, oczywiście póki co tym mianem określałem w głównej mierze Sairę. Nie byłem pewien co do przyszłego potomstwa, nie myślałem nad tym poważniej, a przynajmniej sądziłem, że po ostatnich wydarzeniach, trzeba być da mojej partnerce trochę czasu, żeby poruszyć niegdyś ten temat.
— Chcesz coś do jedzenia? — z zadumy wyrwał mnie delikatny głos Sairy. — Akurat idę naszykować sobie jedzenie, więc mogę i przy okazji zrobić coś tobie — dodała.
— Pewnie. Tobie pozostawiam wolny wybór w kwestii jedzenia — odparłem.
Uśmiechnęła się z satysfakcją, zadowolona z tego, że mogła wykazać się kulinarnymi umiejętnościami. Ruszyła do kuchni i zatrzymując się wpół kroku, spojrzała na mnie.
— Nie idziesz ze mną?
— Idę, idę — zaśmiałem się, ruszając za nią.
Usadowiłem się wygodnie na ziemi w taki sposób, aby nie przeszkadzać partnerce w czasie pracy. Krzątała się po kuchni z widoczną wprawą dobierając do mięsa różne zioła i przyprawy. Obserwowałem ją z uwagą, podziwiając całą jej osobę. Naprawdę byłem szczęściarzem w kwestii zdobycia Sairy, była po prostu niesamowita.
— Skończyłam — oznajmiła radośnie, odwracając się w moim kierunku.
— Już? — mruknąłem trochę zawiedziony.
Miałem nadzieję, że mogłem ją poobserwować jeszcze dłużej. Lubiłem się jej przyglądać. W pewien sposób przynosiło mi to satysfakcję, a także uspokajało.
— Co taki zawiedziony? — zapytała, marszcząc delikatnie brwi. — Nie ufasz moim umiejętnością kulinarnym?
Podniosłem się, po czym zbliżyłem się do niej, uśmiechając się flirciarsko. Przytuliłem ją do siebie, po czym złożyłem ja jej nosie całusa.
— Nie o to chodzi głuptasie — zaśmiałem sie cicho. — Uważam, że będziesz wspaniałą kucharką, moja droga partnerko — obwieściłem bardzo oficjalnie.
Saira wyrwała się z moich objęć i z wyczuciem walnęła mnie łapą w bok.
— Zapomniałeś dodać, że będzie najlepszą partnerką na świecie — mruknęła, spoglądając to w moje oczy, to w usta. — I, że posiada najwspanialszego partnera pod słońcem.
Uśmiechnąłem się po raz kolejny tego dnia. Zaczęliśmy się całować, dopóki nie przeszkodził nam niespodziewany gość, którym była ciotka Sairy. Oderwaliśmy się od siebie, czując zażenowanie. Sealiah spoglądała na nas z uznaniem i radością, co tylko potęgowało niezręczność przyłapania nas.
— Nie macie się czym przejmować. — oświadczyła ze śmiechem. — Przyszłam Wam tylko pogratulować zawarcia partnerstwa i życzyć wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
— Chcesz powiedzieć, że słyszałaś całą naszą rozmowę? — spytała Saira, uciekając wzrokiem w bok.
— Na pewno jej część.
— W takim razie pewnie powiesz teraz o tym Well'owi? — zapytała z przejęciem Królowa Śniegu.
— Nie, ponieważ uważam, że powinniście zrobić to osobiście. Ja Wam mogę jedynie towarzyszyć, zwłaszcza, że i tak mam dla Ciebie mały prezent — odparła tajemniczo Sealiah.
Spojrzeliśmy po sobie z Sairą. Zarówno mnie jak i ją zżerała ciekawość.
< Sealiah? Samsawell? Saira lub Thistle? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!