Stosunkowo szybko wybrałam Fortis Corde, spośród czterech dostępnych Klanów, ze względu na moje wielkie zainteresowanie walką. Zadano mi jedynie kilka pytań, na które z chęcią udzieliłam odpowiedzi. Elias i Avalanche okazali się wspaniałą parą Alf i niemalże od razu powitali mnie radośnie w watasze, dzięki czemu, moje wczesne obawy szybko się ulotniły. Klan okazał się ciepłym miejscem, gdzie raczej większość wilków żyła w dobrej komitywie, a przynajmniej nie dopatrzyłam się wśród innych poważniejszych zgrzytów.
Ciekawska natura od razu kazała mi ruszyć na zwiad terenów. Uwielbiałam poznawać, doświadczać nowych rzeczy. Tereny należące do Walecznego Klanu nie zawiodły mnie, bowiem dopatrzyłam się wielu ciekawych miejsc wartych głębszego poznania. I właśnie w jednym z nich trafiłam na Aleksandra. Od razu zaintrygowała mnie jego osoba — z pozoru niewyróżniający się niczym wilk o szafirowych oczach i charakterystycznie krótkim ogonie. Nie zawsze spotykana u mnie śmiałość pchnęła mnie do przywitania się z nim.
Udało nam się zamienić parę słów, dopóki nie oznajmił, że czas go nagli. Wyczułam, że to tylko wymówka i zrobiło mi się przykro z tego powodu, czego rzecz jasna, nie dałam po sobie znać. Puściłam go jednak, obiecując sobie, że drugim razem nie dam spławić się tak łatwo.
Do naszego drugiego spotkania doszło szybciej niż się spodziewałam.
Idąc Szmaragdową Łąką z daleka wypatrzyłam jego sylwetkę. Poruszała się szybko, wręcz z prędkością błyskawicy, goniąc za dużo wolniejszą sarną. Dopadł ją bez wysiłku, a w następnej wgryzł się w delikatną gardziel ofiary. Przełknęłam gwałtownie ślinę, wyobrażając sobie smak krwi, którego nie znosiłam.
Aleksander zamierzał zabrać się za ucztę, kiedy odwrócił głową i dostrzegł moją osobę. Przez chwilę wachał się, zastanawiał się co ma zrobić. Przywołał mnie do siebie nieznacznym gestem łapy. Ruszyłam w jego kierunku pewnym krokiem, choć intensywna woń karmazynowego płynu podrażniała mój węch.
— Witaj — przywitał się. — Może się przyłączysz? — Spojrzał na sarnę, a potem na mnie.
Na jego kłach widoczna była świeża krew.
— Nie dziękuje — odmówiłam. — Jem jedynie padlinę.
— Rozumiem — powiedział.
Nic więcej, zrobił tylko to. Nie posłał mi krzywego spojrzenia ani nawet się nie zdziwił. Przyjął ten fakt i tyle. Zaskoczyło mnie to tak, że dopiero po dłuższej chwili zauważyłam, że basior nie jest pewien co powinien dalej uczynić.
— Jeśli chcesz możesz wrócić jedzenia — zasugerowałam delikatnie.
— Jesteś pewna, że nie będzie ci to przeszkadzać? — upewnił się, pochylając się nieświadomie nad ofiarą.
— Oczywiście. — Uśmiechnęłam się pewnie.
Wydawało mi się, że moje towarzystwo wprawiało basiora w lekkie zakłopotanie.
— A tobie nie będzie przeszkadzało, że stoję tak nad tobą, gdy będziesz jadł?
< Aleksander? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!