Przez moją głowę natychmiast po tym pytaniu przemknęła myśl, że teraz mógłbym jej się spokojnie pozbyć, gdybym tylko odpowiedział, że, owszem, będzie mi to przeszkadzać. Tyle, że coś mówiło mi, że ona tak łatwo nie zrezygnuje z pomysłu poznania mnie bliżej i zaszyje się w jakimś pobliskim kącie, gdzie poczeka aż skończę jeść, a potem i tak znowu do mnie podejdzie. Mówiąc szczerze ta opcja jeszcze mniej mi odpowiadała niż perspektywa spędzenia z nią kilku godzin na zwiedzaniu terenów, bez tego całego bawienia się w kotka i myszkę. Co prawda mógłbym spróbować oddalić się niepostrzeżenie, wykorzystując jedną z moich mocy, ale wtedy musiałbym z kolei pozostawić swoją ofiarę na pastwę innych osobników,aby po oddaleniu się wystarczająco od niedawno poznanej wadery próbować upolować coś nowego. Z tym, iż byłbym zmuszony zużyć na to niepotrzebnie dodatkową energię.
Po skalkulowaniu wszystkich za i przeciw, zdecydowałem, starając się za wszelką cenę ukryć przed nią swoją rezygnację:
- Raczej zbytnio nie powinno.
- W takim razie pozwól, że usiądę i poczekam aż skończysz.
Zamiast odpowiedzieć, wbiłem kły z powrotem w sarninę i zacząłem pałaszować.
***
Kiedy po około kwadransie wszystko znikło w moim żołądku, oblizałem się i przeniosłem całą swoją uwagę na moją towarzyszkę.
- Udało Ci się już zwiedzić wszystkie nasze tereny? - zagaiłem.
- Większość z nich na pewno, ale robiłam to w samotności, więc nie mogłam poznać wszystkich ich sekretów. - odparła lekko melancholijnie.
- I pewnie chciałabyś je jeszcze raz zrobić to w moim towarzystwie? - domyśliłem się.
- Jeśli tylko nie miałbyś nic przeciwko. - to mówiąc, podniosła się.
,,Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak wiele." - pomyślałem, ale na głos powiedziałem tylko:
- W takim razie ruszajmy.
<Lynn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!