sobota, 24 marca 2018

Od Isaaca - Sentymenty

Otworzyłem powoli blado niebieskie oczy. Kolejna koszmarna noc za mną... koszmarna? Aż tak źle? Przecież przez tyle księżyców powinienem się przyzwyczaić do takiej kolei rzeczy, powinienem czuć smutek, żal, jakiekolwiek emocje które mogłyby świadczyć o tym, że naprawdę żałuje. Jednak tak nie było, nie żałowałem żadnego swego ruchu, żadnego lepszego lub gorszego występku. Należało się jej, tej podłej kreaturze, którą niegdyś nazywałem swą siostrą, od zawsze wiedziała, kto jest górą, kto powinien zostać Alfą... Ale nie rozmyślajmy dalej nad nią. Wypluwając zeschniętą krew ze swego pyska powoli wstałem próbując nie wdepnąć w maź, która w nocy wypłynęła z moich oczu, pyska, nosa i uszu. Kiedyś, gdy byłem młodszy zdarzało mi się zachłysnąć tą wydzieliną, jednak teraz nauczyłem się nad tym panować, nauczyłem się normalnie egzystować nadal jednak nie pokazywałem się nikomu podczas nocy. Wiem przecież, jak by się to skończyło, jak to się zdarzyło z Carterem i Izmą. Niewdzięcznicy, mogłem się pozbyć problemu, mogłem ich wtedy zabić wiele, wiele księżyców temu, jednak niee jakaś iskierka dawnej, dobrej duszy mną przemówiły, sprawiły, że zaopiekowałem się sierotami. To oni sprawili, że stałem się okropnie sentymentalny, to właśnie przez te sentymenty postanowiłem "zacząć życie od nowa" poszukać nowego stada, watahy. O ile nos mnie nie zawodzi gdzieś niedaleko jakaś się znajduje, czasem wieczorem słyszę ich wycie, z każdym dniem są coraz bliżej i bliżej. Wyjrzałem ze swej kryjówki i czym prędzej odszukałem jakiegoś zbiornika wodnego. Fakt, nie przepadałem za pływaniem, jednak nie mogę się u nich pojawić z całym zakrwawionym pyskiem, tak szlachcicowi nie wypada robić. Mimo iż od dłuższego czasu jestem zwykłą Omegą nadal czuję się niczym Alfa, wiem z jakiej rodziny pochodzę i wcale się tego nie wstydzę, no zazwyczaj zatajam informacje o tym, że zostałem jako tako wygnany. Nikt nie musi o tym wiedzieć, informacje tajne, pewna moja słabość. Wstrzymując oddech zanurzyłem szaro biały łeb w krystalicznej wodzie, czując dreszcze przechodzące aż do końcówki ogona, kiedy ponownie znalazłem się na powierzchni zimny wiatr obmiótł mą mokrą, iskrzącą się kropelkami wody sierść. Złotawy naszyjnik zwisał z mej szyi, czułem jak lekko się porusza. Nie było jeszcze takiego dna, w którym zdjąłbym go na dłużej niż 5 minut , bowiem o nie, nie to nie jest zwykła błyskotka, to coś więcej, to dar, na który zapewne nie zasługuje. Tak oto zaczął się kolejny dzień, dość wolnym truchtem pognałem w stronę zapachu, który świadczył o istnieniu stada wilków. 

****kilka godzin później****

Nawet nie wiedziałem kiedy bujny las zaczął rzednąć, a ja wkraczałem coraz bardziej w bezkresne pustkowie, które nieprzyjemnie piekło w łapy. Czy tutaj cokolwiek może tutaj przeżyć? Ze zmrużonymi ślepiami spojrzałem w nieboskłon, na którym nie było ani jednej chmurki, westchnąłem cicho przenosząc wzrok na zeschniętą ziemię, po każdym kroku wznosił się sypki pył. Jeżeli naprawdę ktoś tutaj mieszka będę musiał się przyzwyczaić do tego terytorium... albo szukać dalej (chociaż prawdę mówiąc jestem już trochę zniecierpliwiony tym całym łażeniem, szukaniem). Od dość dawna błądziłem po tym pustkowiu, ono musi się gdzieś kończyć, dlatego też użyłem jednej ze swych specjalnych mocy, moje oczy rozbłysnęły się lodowatym blaskiem, a ja próbowałem dostrzec jakiś lat, oazę, cokolwiek co by mi dało upragniony cień. Pewne zdziwienie mnie ogarnęło, gdy przekonałem się, że to już całkiem niedaleko. Zebrałem w sobie ostatki sił i pognałem w stronę lasu. Ciemnoniebieski. Cieszyłem się czując kojące cienie na swym karku, jednak euforia nie trwała długo, jakaś dziwna trwoga zawitała w moim sercu, jakieś przeczucie że ktoś mnie obserwuje. Coś tutaj było nie tak, ktoś tutaj był. Nastroszyłem szare uszy, wytężyłem wzrok. Jednak to nie była żadna żywa istota, to nie było nic takiego materialnego. Duchy, zjawy? Było tutaj cicho, zdecydowanie zbyt cicho, nie słychać było żadnych pisków, trzepotu skrzydeł. Zdawałem się błądzić między coraz większymi konarami drzew. Jednak ta ohydna cisza została przerwana, nie byłem już tutaj całkiem sam. Mój polepszony wzrok zdołał zarejestrować ruch gdzieś po mojej lewej stronie. 
- Nie kryj się, niczym jakiś szczur - powiedziałem, odwracając się w tamtą stronę - Wiem, że tutaj jesteś - odwarknąłem, próbując wypatrzyć przybysza. 

<Heather ;3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!