— Lepiej będzie, jeśli uda się tam co najwyżej dwójka — stwierdziłem.
Zostałem poparty przez rodzinę i ostatecznie zadecydowaliśmy, że udam się tam wraz z teściem. Czułem podekscytowanie zmieszane ze strachem. Nigdy nie zapuszczałem się na tereny nienależące do Luminosum Iter, właściwie to był pierwszy raz, kiedy złamałem jedną z ważniejszych zasad wszystkich klanów.
— Słuchaj Clive, nie miałem okazji, żeby ci podziękować za to, że zająłeś się Sairą i Thistle — orzekł niespodziewanie Well.
Posłałem mu krótkie spojrzenie.
— Nie musisz za nic dziękować — odpowiedziałem. — Nie zrobiłem tego dla ciebie, tylko dla niej.
Basior zaśmiał się, ale nie był to dźwięk przyjemny dla uszu.
— Doskonale zdaję sobie z tego sprawę — odparł z przekąsem. — Wiem, że zawiodłem własną córkę. I nie jest to żadne powód do dumy.
Słuchałem Samsawell'a w ciszy. Rozumiałem w jakiej sytuacji został postawiony — ojciec zgwałcił jego jedyne dziecko. To był cios, na który nie był przygotowany. Właściwie nikt nie był.
— Saira czeka na ciebie — oznajmiłem po pewnym czasie, widząc przygaszone oblicze samca.
— Naderwane relacje trudno odbudować.
— Niby tak, ale to twoja córka. Pamiętaj o tym — odparłem cierpko.
Nie chciałem mieszać się w to bardziej niż musiałem, sprawa w głównej mierze dotyczyła Sairy i Samsawell'a, od nich właściwie wszystko zależało. Wraz z Sealiah mogliśmy jedynie nakierować skłóconą dwójkę na dobre tory.
Zanim się zorientowałem, przekroczyliśmy granicę dzielącą klany.
< Samsawell? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!