Z Sierrą za szczeniaka łączyła mnie wyjątkowa więź. Zapamiętałem ją o wiele lepiej niżeli ona mnie, jakby nie patrzeć była wtedy jeszcze mniejsza ode mnie. Odnalezienie dalekiej kuzynki, tak właściwie, na końcu świata, było wielkim zaskoczeniem. Powitaliśmy się wzajemnie z niemałym wzruszeniem.
Opowiedziała mi wszystko ze szczegółami, całą swoją historię, począwszy od dołączenia do klanu Luminosum Iter. Jak się dowiedziałam, Sierra związała się z Rhyanem, jednak to partnerstwo było zakazane, ukochany kuzynki podchodził z wrogiego klanu. Największym zaskoczeniem było dla mnie, gdy wilczyca wyznała mi, że spodziewa się potomka.
Naturalnie zareagowałam entuzjastycznie. Obiecałem kochanej kuzynce, że pomogę jej z wychowaniem szczeniaka, a także zapewniłem Rhyana, że będę czuwał nad jego partnerką. Basior stał się wtedy zdecydowanie bardziej spokojny, ale łatwo można było zauważyć ból w jego oczach. Czuł poczucie winy z powodu nieobecności przy ukochanej, kiedy potrzebowała go najbardziej. Sierra nie wydawała się być zasmucona, doskonale wiedziała, że Rhyan robił dosłownie wszystko, aby móc spotykać się z nią systematycznie. Podziwiałem za to ich dwójkę, byli tacy wytrwali w tym wszystkim.
— Wiesz co, boję się tego co się stanie, gdy dziecko się urodzi — wyznała mi pewnego wieczora kuzynka. Spojrzałem na nią, słuchając ją uważnie. — Nigdy nie dzieliłam się z tymi obawami z Rhyanem, ale co się stanie, gdy szczeniak przejmnie więcej cech należących do Wilka Księżycowego? Nie zrozum mnie źle, Bevan, po prostu martwię się o to. — Pogłaskała się po brzuchu.
Odwróciłem od niej spojrzenie, patrząc przed siebie, gdzieś w dal. Rozumiałem w pełni obawy Sierry. Nie każdy Księżycowy był zły do szpiku kości, ale czegoś, co natura przekazała w genach, nie łatwo było wyplenić. Sam nie chciałbym, aby moje ewentualne potomstwo cierpiało z powodu morderczej natury.
— Spokojnie, kuzynko. Pamiętaj także o tym, że dziecko przejmnie i twoje cechy — uspokoiłem ja. — Od was, jako rodziców, będzie zależeć dużo, ale to wasz potomek ostatecznie zadecyduje o wszystkim. Bądź dobrej myśli.
Rozmowa została zakończona na tym. Sierra intensywnie myślała nad swoim dzieckiem, co chwila głaskała się po brzuchu. Uśmiechnąłem się lekko. Z pewnością będzie wspaniałą matką.
Wkrótce postanowiłem udać się w odwiedziny do Rhyana. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że Cecidisti Stellae było niebezpiecznym klanem, ale mimo wszystko ja byłem takim wilkiem. Umiałem się obronić.
Będąc na pustkowiu w oddali dostrzegłem dobrze znaną mi sylwetkę, bowiem była to wilczyca, od której oberwałem gałęzią. Podbiegła do mnie spokojnym truchtem, oddalając się od upolowanej zwierzyny i niosąc w zębach kość.
— Znowu się spotykamy~ — Uśmiechnęła się wrednie.
— A co, tęskniłaś? — odparłem znudzony, spoglądając na nią.
— Stfu. — Wyplułam kostkę na bok. — Ta, może — dodała sarkastycznie.
— W ogóle, powiedz mi, kim ty jesteś w ogóle? Najpierw mnie śledzisz, a teraz zaczepiasz. Za kogo ty się masz? — warknąłem, postanowiłem ją trochę przetestować.
— Za Heather, dla ciebie Fałszywą — odpowiedziała, szczerząc się w moim kierunku zuchwale. — A ty, kim jesteś?
— Bevan. — Byłem już nią zmęczony.
— Bevan, Bevan — zaczęła naśladować mój znudzony ton głosu, przedrzeźniając mnie.
Kiedy się uspokoiła staliśmy chwilę w ciszy.
— Zejdziesz mi wreszcie z drogi? — warknąłem ostrzegawczo, jednak na Heather nie zrobiło to większego wrażenia.
— Spokojnie, spokojnie — powiedziała, uśmiechając się chytrze. W tym momencie z wyglądu przypominała lisa, dosłownie i w przenośni. — Najpierw powiedz mi, jakie będę miała z tego korzyści. — Obejrzała dokładnie swoje pazury, następnie ponownie przeniosła na mnie swoje spojrzenie, wyczekując odpowiedzi.
— Mnóstwo, a konkretniej tyle co nic.
Uśmiechnąłem się w jej kierunku najsłodziej jak umiałem.
< Heather? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!