poniedziałek, 26 marca 2018

Od Isaaca - C.D. Heather "Sentymenty"


To co czułem, to było bardziej niczym duch, jakaś dziwna zjawa, dopiero później usłyszałem ten intrygujący szelest oraz dojrzałem jakiś ruch. Cóż zapewne nie jestem mistrzem "dobrego pierwszego wrażenia" jednak jak to mówią ostrożności nigdy nie jest za wiele! W moim przypadku niezbyt miłe odzywki były tą "ostrożnością'. Co, jakbym właśnie teraz spotkał Alfę czy coś takiego? Co jakby przybysz byłby kimś ważnym, a ja właśnie obraziłem jego dumę? Cóż, jakby rzeczywiście nieznajomy byłby Alfą zapewne nie kryłby się po jakichś krzakach, jeszcze na swym terenie! Wystarczy troszeczkę ruszyć mózgownicą, włączyć opcję chłodnej dedukcji. Niedługo po swych pierwszych słowach otrzymałem szczekliwą odpowiedź, a me niebieskie oczy spostrzegły niską, chudą, czarną sylwetkę.
- Wow, naprawdę? Nie spodziewałam się, że mówisz do mnie, wcale nie wiedząc, że tu jestem - Młoda, niezbyt silna, jej największą bronią może być cięty język, nieźle się skrada. Tak krótkie spotkanie, a dało mi tak wiele informacji, informacji, które mogą zostać wykorzystane przeciw niej, wbite w jej plecy gdy nadarzy się pierwsza okazja. No chyba, że ta będzie na tyle bezużyteczna, że nie będę zwracał na nią większej uwagi, nie zaznajamiam się z innymi od tak, bez większego celu. Teraz szukam nowego stada, może dlatego zapytałem się młodszej wadery jak jej na imię. 
- Kim jesteś i... dlaczego za mną leziesz? - Doprawdy, nie wierzę w to, że podążała za mną bez większego celu, zawsze jest jakiś cel, jakaś korzyść płynąca z naszych działań, bo inaczej cenny czas się marnuje. Nie żebym był wilkiem typu: czas tak szybko płynie, nim się obejrzysz wszyscy już będą martwi. Mogą mnie zabić w tej oto chwili, trudno, dla mnie życie jest jednorazową przygodą, jeśli się skończy nic się nie stanie... doprawdy, nie zależy mi na przeżyciu, nie zależy mi na dotrwaniu do podeszłego wieku, ważne jest osiągnięcie celu, a co dalej, cóż zobaczymy później.
- Każdy o to pytał - Nie spuszczając nieznajomej ze wzroku wysłuchiwałem jej odpowiedzi, oczywiście mej uwadze nie uciekła obandażowana łapa. Ktoś tutaj dostał to, na co zasługiwał - I wiesz co? Niektórzy się nie dowiedzieli. Z tobą nie będzie inaczej - doprawdy... bawimy się w kotka i myszkę? Ja nie powiem tobie nic o sobie, gdyż taki jest mój kaprys? Nie żeby jakoś bardziej mi na tym zależało, wolałbym się do niej zwracać po imieniu, skoro już postanowiła mnie śledzić, a ja uznałem, że warto by było z nią porozmawiać. I właśnie miałem już zacząć temat, który najbardziej mnie interesował, jednak ta lisopodobna istota postanowiła rozpocząć temat mego naszyjnika. Temat tabu.
- Tak swoją drogą, ładny masz wisior - oj mała, mała stąpasz po cienkim lodzie, a ja z pewnością nie będę cię wyciągać z lodowatej wody! Mając nadzieje, że ta zrozumie, że rozmowa o mej szyjnej dekoracji nie jest mi na łapę odbąknąłem szybko jakieś słowa, cóż gdzieś podskórnie czułem że to nie zadziała, że będzie musiał zadziałać. Czując pulsujący przypływ irytacji patrzyłem jak czarna gdyby nigdy nic trąca mój "dar na który z pewnością nie zasłużyłem". Chyba nie chce wywołać furii? Stanu w którym jestem jeszcze bardziej bestialski niż zazwyczaj? Kiedy to nie kontroluję nad sobą? Nieznajoma nawet nie zdążyła mrugnąć, a ja szybkim ruchem przyszpiliłem jej chude ciałko do pierwszego lepszego drzewa, zbliżając niebezpiecznie swój pysk do jej, celowo pokazując ostre kły, które nie jednego pokonały. Mogłem się jej pozbyć. Była przecież tylko jakiś lisem. To właśnie ja byłem kojotem. Kojoty górują nad lisami...
- Co ty robisz?! - zawarczałem, nie dając jej żadnej drogi ucieczki. Oczywiście zamiast ładnego "przepraszam, już nie będę" otrzymałem kolejny skowyt. 
- Odsuń się, bo swoim oddechem plączesz mi futro. Mówię ci, odsuń się - ojoj, jaka groźna. Wywróciłem swymi oczyma, które miały aktualnie kolor bardzo, ale to bardzo jasny. Gdzieś w tyle czaszki tak bardzo chciał powiedzieć "A jeśli nie to co? Odgryziesz mi nos"? Jednakże ta rozsądniejsza część mnie utrzymała wiecznego nastolatka na wodzy. Zamiast wzmianki o nosie dodałem... pouczenie? Cóż, jeśli to można tak nazwać.
- A co, jeśli nie? Nie powinnaś tykać nie swoich rzeczy - na co oczywiście usłyszałem;
- Tak, tak, teraz będziesz prawił mi to, co powinnam, a czego nie. Masz ostatnią szansę, żeby się odsunąć. - Nie żebym się jej bał czy coś, odstąpiłem kroku, tak że teraz obca miała więcej swobody. Mogła z pewnością uciec czy coś takiego, trudno, jeśli nie ona to znajdą się inne. Ta jednak jeszcze nigdzie nie zwiała. 
- Po prostu tak nie rób, zrozumiałaś? - Bo jeśli nie to mogę ci obiecać, że cię obedrę z twej skóry. Ku swej uciesze wadera w końcu powiedziała coś z sensem, coś co miało znaczenie, coś czego pragnąłem od samego początku. Czy to już nazywa się desperacja? Mam nadzieję, że nie. Nie jestem przecież... desperatem. 
- Szukam stada... chociaż, jeżeli mam codziennie widzieć twój pysk - odpowiedziałem uśmiechając się kąśliwie - Próbowałem odnaleźć wilki a nie takie coś jak ty - wywróciłem niebieskimi oczyma. Dokładnie wiedziałem, wj jakie karty gra nieznajoma, dlaczego by się troszeczkę nie zabawić? 
- I kto to mówi? Basior, który się boi, że ktoś dotknie jego naszyjnik, hmm? A co by się stało, jakbym go zabrała? - Odwarknęła, zwężając swe żółte oczy w szparki. Dźga w mój słaby punkt i myśli, że to coś da? No i dało, dało mi zwiększoną czujność. Wytworzyłem dookoła siebie płonący krąg, tak aby się upewnić, że czarna nie zrobi niczego głupiego. Usiadłem, patrząc pomiędzy iskrzące się jasno płomienie. Pierwsze wrażenie, czym ono jest? Najpierw musiałbym się nauczyć normalnej konwersacji, znaleźć kogoś kto nie będzie się mi ciągle wypytywał, wtykał nos w nieswoje sprawy. Niestety jak się okazało, nie tylko ja z chęcią używam swych mocy, nim się obejrzałem nieznajoma znalazła się w środku okręgu - zwyczajnie się teleportowała.
- To przezabawne, jak poważne wilki na chwilę zmieniają swą tożsamość tylko po to by udowodnić swe racje, lub by wygrać sprzeczkę słowną. Dlaczego nie uciekłaś? Potrafisz przecież domyślić się, kto by wygrał walkę. Czy nadal posiadasz... instynkt samozachowawczy? - Płomienie z sekundy na sekundę malały, a trawa ponownie przybierała swój ciemnozielony odcień. 

<Jezus przepraszam za końcówkę ąąą, Heather>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!