niedziela, 18 marca 2018

Od Ivy - C.D. Sam'a "Poza watahą"


Drzemka Sam'a była wręcz idealnym momentem na przeprowadzenie własnego rozpoznania w otaczającym nas terenie. Rozglądając się spostrzegłam kilkanaście większych bądź mniejszych kamieni, krzewów, drobnych drzewek oraz dość wysokich żywych pomników natury wyposażonych w rozłożystą koronę liści. To właśnie jedno z takich drzew miało posłużyć mi jako punkt obserwacyjny, jednak osobiście nigdy nie podjęłabym się ryzyka wspinaczki na taką wysokość. Niewiele myśląc wytworzyłam jednego z klonów, nad którymi panowanie nie sprawiało mi już większego problemu. Po kilku minutach kukła prowadzona moimi zmysłami znalazła się na szczycie, dość skutecznie trzymając się jednej z grubszych gałęzi. Rozejrzałam się dookoła, wizja, którą udostępniła mi moja przywołana kopia ukazała wręcz więcej niż tylko mogłam sobie wymarzyć. Niedaleko nas znajdował się wodospad. Nie za duży, lecz idealny aby choć na chwilę odpocząć i przy okazji powtórzyć wiedzę zdobytą do tej pory. Byłam jednak ciekawa jeszcze jednej rzeczy, jakie to uczucie lecieć w dół, chociaż z takiego wysokości. Zwolniłam uścisk kolna,a ten momentalnie poszybował ku ziemi, łamiąc przy okazji kilkanaście gałęzi. Najwyraźniej właśnie te dźwięki obudziły młodego basiora, który to powoli wstał i przeciągnął się. 
- Długo spałem? - Zapytał zmieszany. 
Odpowiedziałam uśmiechem, po czym przecząco pokręciłam łbem. Widok, który ujrzał musiał być... przynajmniej dziwny. Dwie identycznie wyglądające wadery, jedna leżąca pod zaskakującą ilością gałęzi i patyków, druga natomiast stojąca nad ofiarą wypadku wykonując dziwne gesty. Każde poruszenie łapą miało na celu zebranie informacji o potencjalnych obrażeniach a ostatecznie doprowadzało do usunięcia klona. 
- Mam dla nas nowy cel podróży. - Powiedziałam, nawet nie dając możliwości na omówienie sytuacji, której był świadkiem. - Kawałek dalej jest wodospad, jeśli się pospieszymy to zdążymy tam przed zmrokiem. 
Oczy młodzika zalśniły swego rodzaju zaskoczeniem. 
- Przed zmrokiem? - Powtórzył nieśmiało. - Myślałem, że...
- Wrócimy na tereny watahy? - Zapytałam lekko przekrzywiając łeb. - Nie. Z całym szacunkiem, ale widza na temat obszaru położonego tylko tyle od naszych terenów to nieco za mało. Należy odejść jeszcze kawałek dalej, dzięki temu dowiemy się skąd może nadejść potencjalny atak. Wiadomo, że im bardziej dogodny teren tym to prawdopodobieństwo jest większe. 
- Największe jest przy granicy z Upadłymi. - Szepnął Sam. Zdawał się wciąż nie zapominać, kogo uważamy za wroga. 
Nie odpowiedziałam, ponieważ uznałam, że nie ma nic do dodania. W akompaniamencie śpiewu ptaków, powiewów dość ciepłego wiatru i własnego towarzystwa ruszyliśmy w stronę narzuconego przeze mnie celu podróży. Zgodnie z moimi przypuszczeniami dotarliśmy do niego dobrą godzinę przed zachodem słońca. Przyjemny szum wody rozbrzmiewał w naszych uszach, natomiast ja rozpoczęłam drobne przygotowania do ewentualnego obozowiska. Wybrałam miejsce jak najbardziej osłonięte od wiatru wraz z moim podopiecznym zebraliśmy dość spore ilości suchej trawy, mające posłużyć nam za posłanie. Jako prowiant zarówno młody basior jak i ja zjedliśmy po dość sporym kawałku sarniego udźca, zapiliśmy wodą, po czym legliśmy na miękkich legowiskach.
- Wow... - Sam przerwał niezręczną ciszę, najwyraźniej widok bezchmurnego, gwieździstego nieba wywarł na nim ogromne wrażenie. 
- Nigdy nie spałeś pod gwiazdami? - Zapytałam również przekręcając się na grzbiet i patrząc w taflę nieboskłonu. 
- Zdarzyło się, ale nigdy w takim momencie. - Odpowiedział wyraźnie uradowany zaistniałą sytuacją. 
Kiedyś słyszałam, że każda z gwiazd symbolizuje duszę uwolnioną od cielesnego cierpienia... piękne, lecz mało prawdopodobne twierdzenie.
- Gdybyś zbytnio zmarzł to powiedz, znajdziemy trochę suchego drewna i rozpalimy ogień. - Rzekłam ponownie przekręcając się na bok.
- Dobrze...
- i jeszcze coś, będę chciała przeprowadzić ci swego rodzaju test. Obudzę cię za... kilka godzin. Tym razem to ty będziesz musiał utrzymać wartę do świtu. 
- Ja? - Zapytał zaskoczony.
- Tak, masz tylko nasłuchiwać. Jeśli zdarzy się coś dziwnego, usłyszysz jakiś szmer nie obawiaj się mnie obudzić... a tymczasem, możesz się zdrzemnąć. 
Złożyłam swój łeb pomiędzy łapami, jednak nocną cisze ponownie zmącił głos Sam'a.
- Ivy... - Zaczął niespokojnie. 
- Tak, o co chodzi? - Powróciłam do poprzedniej pozycji ponownie nawiązując kontakt wzrokowy.

<Sam?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!