Po tych słowach poczułem się, jakbym właśnie przegrał ważną bitwę. Spuściłem wzrok.
- Aha... - wymamrotałem. - Dziękuję ci za informacje.
- Stało się coś? - spytał Alfa.
Spojrzałem na niego pustym wzrokiem.
- Przecież dobrze wiesz o co chodzi.
Wstałem i odszedłem ze spuszczonym łbem.
"Więc trzeba się pogodzić z losem i przyjąć z uśmiechem łatkę diabła" - pomyślałem.
***
Przeciskałem się w tłumie wilków, dokładając starań, aby na żadnego nie patrzeć. W pewnym momencie na kogoś wpadłem, a raczej ktoś wpadł na mnie. Nieznajomy przewrócił się. Ja stałem niewzruszony. Bacznie popatrzyłem na wilka. Był to basior. Po chwili wstał.
- Uważaj, jak chodzisz - syknął. Wtedy przypomniałem sobie słowa Gustawa: "[...], wręcz przeciwnie. Szczycił się tymi wyjątkowymi oczami" i spojrzałem basiorowi prosto w oczy. Lekko drgnął, lecz szybko to opanował. Choć tego nie okazywał w jego oczach zobaczyłem strach.
- Ja mam uważać? - spytałem spokojnie, przenikając go wzrokiem.
Nie odpowiedział tylko powoli, nie odrywając ode mnie wzroku, obszedł mnie szerokim łukiem.
"Wow! Może faktycznie te oczy to nie problem, tylko niesamowity dar losu?" - pomyślałem i poszedłem do swojej jaskini.
Kiedy byłem na miejscu coś w środku kazało mi zaśpiewać:
W sumie dlaczego by nie zacząć czerpać korzyści z tego "daru"? Przecież i tak nie mam szans na zmianę... "Zmieniła go... miłość". Mnie to raczej, nie na pewno nie grozi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!