Wilczyca uśmiechała się do mnie z obsesyjnym wręcz uśmieszkiem. Przyznam szczerze, bałem się tej rozmowy przez podejście wadery. Z jej oczu można było czytać jak z otwartej książki. Od razu wiedziałem, że żywi do mnie uczucie, jakim jest miłość.
- Postanowiłam się przejść. Jest w tym coś dziwnego? - Zapytała dość dziwnym tonem głosu. Odpowiedziałem na to ironicznym uśmiechem.
- Dziwny jest sposób, w jaki mi się przyglądasz. - Stwierdziłem.
- To znaczy?
- Dziwnie, w sensie z takim uczuciem...
- Aha, czyli... ty wiesz.
- Tak, Pandora. Ale po pierwsze, podobasz się mojemu bratu, nie mnie. A po drugie, ja lubię Sonie, nie ciebie. - Przyznałem bez bicia.
- Rozumiem, że nie ma dla nas szansy... Prawda?
- Owszem. - Rzekłem, wpatrując się w jej oczy.
Odbiegła z płaczem. Wiedziałem, że ją skrzywdziłem, ale nie będę wyznawał uczuć, których po prostu, najzwyczajniej w świecie, nie czuję. Zastanawiałem się tylko, gdzie może być teraz Pandora...
< Pandora, gdzie pobiegłaś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!