Wieczorem leżałam z innymi wilkami w jaskini... Jedne rozmawiały o szczeniakach, a inne o basiorach. Dołuje mnie to... Wyszłam z jaskini i poszłam do lasu. Zjadłam trochę jagód. Były wprost wyborne. Haha... Szłam dalej i napotkałam nie wielki domek. Malutki?! Co ja wygaduje... Był ogromny i z przepychem. Wszystko zrobione z piernika. Przypomina mi się bajka o Babie-Jadze. Weszłam do środka, ale nikogo nie było. Rozejrzałam się trochę. W piecu palił się ogień. Pół zjedzone ciastko na talerzu. Ktoś na pewno tu mieszka. No bo jak inaczej. Wtedy zamknęły się drzwi.
- Ktoś ty?- Usłyszałam za plecami.
Zobaczyłam starą wilczyce. To była szamanka innej watahy.
-No odpowiadaj!
-Ja... ja mam na imię Tina.- Odpowiedziałam po chwili przestraszona.
Wilczyca nie wydawała się groźna. Na pożegnanie dała mi...taką fiolkę. Starsza wilczyca wiedziała, że pragnę mieć dzieci i dała mi eliksir potomstwa. Na kolejny dzień po wypiciu wiedziałam, że zostanę matką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!