sobota, 3 stycznia 2015

Od Rila - Być może przedwczesne pożegnanie z siostrą i podarunek dla niej

Dzisiejszego ranka wstałem wcześniej niż zwykle, bo jeszcze przed wchodem Słońca i wyszedłem z jaskini, w której przebywałem jeszcze z kilkoma naszymi wojownikami. Następnie rozejrzałem się uważnie dookoła w poszukiwaniu wrogów, ale na całe szczęście nikogo nie zauważyłem. Spokojnie ruszyłem, więc w stronę mieszkania mojej siostry. Po około pół godzinie dość szybkiego marszu dotarłem na miejsce. Zajrzałem do środka,lecz niestety okazało się, że wadera jeszcze śpi. Śniło jej się chyba coś złego, bo cały czas przekręcała się z boku na bok i warczała lekko przez sen. Postanowiłem, więc ją obudzić i tym samym przerwać jej koszmar. W tym celu wszedłem do wnętrza i musnąłem ją lekko łapą, a kiedy to nic nie dało, potrząsnąłem ją trochę mocniej. Tym razem zareagowała- otworzyła oczy i zaczęła rozglądać się dookoła mglistym spojrzeniem, W końcu spoczęło ono na mnie.
-Co Ty tutaj robisz?- szepnęła.-Nie powinieneś być na polu walki?
-Większość naszych obrońców jeszcze śpi, a ja mam Ci coś do przekazania, na wypadek gdybym...poległ na polu chwały.- wyjaśniłem.
-Sądzisz, że możesz zostać pokonany?- zaindagowała z przerażeniem w oczach.
-Jak każdy, ale Ty musisz być dzielna nawet wtedy i pamiętać, że walczyłem między innymi za Twoją wolność i naszych przyszłych potomków.
-Będę o tym pamiętać.- zapewniła, wtulając się w moje futro. Po paru minutach jednak odsunąłem się trochę od niej i przykułem jej uwagę lekkim lodowatym podmuchem wiatru.
-Jak już wspomniałem, mam dla Ciebie coś na pamiątkę naszych nielicznych wspólnie spędzonych chwil.- to mówiąc, zdjąłem jeden z medalionów, wiszących mi na szyi i podałem go Callie.
Ta spojrzała na niego i zapytała:
-Co to jest?
-Medalion Smoczego Serca, który zwykle jest przekazany w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie najstarszym wojownikom.- wyjawiłem.
-Czyli jeżeli....Ty nie wrócisz, mam go przekazać swemu najstarszemu synowi, jeżeli on także zostanie obrońcą watahy?- upewniła się.
-Owszem, a teraz muszę już iść.- rzekłem, podnosząc się i odchodząc w stronę wyjścia. Kiedy się już w nich znalazłem, odwróciłem się jeszcze na chwilę i powiedziałem jeszcze:
-Gdybym nie powrócił, oznajmij Texsie, że była jedną z najbliższych mi w życiu wader.
Następnie skierowałem się z powrotem na pole walki, mając nadzieję, że zdążę jeszcze coś zjeść przed pierwszą w tym dniu walką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!