Wpatrywałam się w jego piękne oczy, które wpatrywały się we mnie ze spokojem i skupieniem. Wyczekiwał mojej reakcji, odpowiedzi...
- Dobrze. - Odpowiedziałam krótko.
To wydarzenie było już za mną. Już tydzień minął, a ja wciąż przed oczami miałam obraz jego twarzy. Ale od przyniesienia pierwszej ofiary do watahy, ogarnął mnie smutek. Już dobrze wiedziałam, kogo wybierze. To było przeznaczenie, zarówno dla niego i Sollyz, jak i dla mnie. Pogodziłam się z tym, że to nie będę ja, że mnie nie wybierze. Ale postanowiłam, zgodnie z naszym zawartym układem, że poczekam z tym do końca tej głupiej wojny, przez którą prawdopodobnie straciłam go na zawsze. Ale nie byłam zła na niego, czy na Sollyz. Widocznie tak musiało być, tak zapragnął los. Miałam tylko nadzieję, że mój przyjaciel, Percy, nie zginie na tej wojnie. Jeżeli on zginie, nie będę miała już nikogo... Z przemyśleń wyrwał mnie głos.
- Hej. - Powiedział jakiś wilk. Mówił cicho, nie mogłam rozróżnić po barwie głosu, czy jest to wadera, czy też basior.
- Hejka. - Odparłam, nie odwracając się. - Kim jesteś?
- A nie wilkiem? - Zapytał. Wciąż nie dało się rozróżnić, kim on jest.
- Tyle to ja wiem. - Prychnęłam.
- Więc o co pytasz, mówiąc ''kim jesteś?''
- Nie czepiaj się. Pytam po prostu jak masz na imię. - Wyjaśniłam.
- Aha, na przyszłość wyrażaj się jaśniej.
- Dobrze, dobrze. To odpowiesz mi na pytanie?
- Ok. Nazywam się...
< Wilku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!