Alone, jedna z moich nielicznych przyjaciółek nie poszła na wojnę. Za to poszła na nią jej córka, Yuki Shiroi. Obiecałem jej mamie, że będę się nią opiekował, ale nie sądziłem, że polubię ją tak bardzo, że się od niej uzależnię. Już od trzeciego dnia, cały czas walczyłem u jej boku. Nawet nie myślałem o walce, te wilki były zbyt łatwe do zabicia. Myślałem o niej. Sposób, w jaki się poruszała, ta gracja motyla i mord w oczach zarazem. To był na prawdę uroczy widok. Nie spotkałem jeszcze na swej drodze tak urodziwej wadery. Właściwie, rozmawiałem tylko z trzema od czasu mojego dołączenia do watahy - z nieżywą aktualnie Mikasą, z Alone, a także z Jinnie, która już opuściła nasze skromne progi. Yuki była dla mnie kimś nowym, a mój charakter nie lubił nowych. Ale ona była wyjątkowa. Kiedy patrzyłem, jak uśmiecha się do siebie pod nosem, dumna z zabicia kolejnego wielkiego basiora, serce mi topniało i miękło. Ach, była doprawdy urocza. Nagle coś zamachało mi przed oczami. To nie był miecz napastnika, czy coś w tym rodzaju, tylko łapa Yuki Shiroi.
- Lonely, obudź się jeśli możesz. - Powiedziała.
- Wybacz. Zamyśliłem się. - Rzekłem i wróciłem do walki.
- A o czym tak myślałeś? - Zapytała.
- O niczym, o czym chciałbym opowiadać.
- Rozumiem.
< Yuki Shiroi, chcesz popisać? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!