piątek, 2 stycznia 2015

Od Peety - To niemożliwe!

Czułem się tchórzem...
Nie wiem, czemu zostałem w mojej jaskini, podczas, gdy inne wilki wyruszyły na wojnę. Jak się dowiedziałem wśród tych wilków była również Sollyz. Wilczyca, która była dla mnie niczym siostra. Nie tylko ona tam poszła, ale również moja kochana siostra Laeti razem z Karo. Nie mogłem sobie tego wybaczyć, że ja zostałem podczas, kiedy ona walczyła za watahę, za wilki. 
Kiedy doszła mnie wiadomość, że do watahy sprowadzono ciało pierwszej ofiary, zalała mnie fala strachu i ciekawości. Wyszedłem z jaskini i przyłączyłem się do innych wilków, aby oddać zmarłemu wilkom hołd. Dwa wilki niosły nosze z ciałem, a pozostałe ustawiły się w rzędzie z dwóch stron. Dostrzegłem z daleka nosze, na których leżała Sollyz. Sparaliżowało mnie to. Czułem, że spełnił się najgorszy scenariusz. Z niedowierzaniem patrzyłem na ciało skąpane we krwi, na wciąż otwarte oczy.
Rzuciłem się w jej kierunku. Potrząsnąłem nią, ale nie odpowiadała. Nie dawała oznak życia. Inne wilki nie powstrzymywały mnie, a jedynie patrzyły ze współczuciem. Zacząłem płakać. Położyłem łeb na jej klatce piersiowej. Była taka zimna.
- Sollyz... - wymamrotałem. Nagle mnie olśniło. Na rynku był dostępny eliksir. Jak w amoku odskoczyłem od niej i pobiegłem po eliksir. Nie obchodziło mnie nic innego, jak ocalenie wilczycy.
Wkrótce wróciłem z eliksirem. Kiedy wlałem do jej ust napój, poczułem jak odzyskuje oddech. Złapała sporo powietrza i otworzyła oczy. Rzuciłem się jej na szyję. Patrzyła na mnie zaskoczona.
- Peeta? - zapytała. Spojrzałem w jej oczy, na co się zarumieniła.
- Jak się cieszę, że żyjesz. - szepnąłem. Cieszyłem się, że ona żyła. Nie wiedziałem, że tak mi na niej zależy. Teraz byłem pewien, że będzie mi jeszcze trudniej wybrać, którą wilczycę wybiorę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!