Czekałem, aż Sollyz się obudzi. Czuwałem przy jej łóżku. Nie chciałem jej opuścić, nawet przy silnych prośbach Ginewry. Kiedy zrozumiała jaką muszę czuć winę, pozwoliła przy zostać przy waderze.
Martwiłem się o Sollyz i musiałem jej powiedzieć, co tak naprawdę do niej czuję, chociaż nie wiedziałem jak to przyjmie... Nie, co ja plotę wiedziałem...
Spojrzałem na jej twarz. Wiedziałem, że kiedyś znajdzie sobie odpowiedniego basiora, a może już znalazła? Kto wie. Liczyłem, że znalazła. Czemu się łudziłem? Na to pytanie nie mogłem odpowiedzieć.
- Peeta... - usłyszałem jej słaby głos. W natychmiastowym tempie podniosłem głowę. Uśmiechnęła się delikatnie. - Dziękuje, że mnie uratowałeś.
- Nie ma za co. - odparłem. Nastała niezręczna cisza, przerywana podmuchami wiatru, który wpadał do jaskini.
- Sollyz, bo wiesz... Ja już po części podjąłem decyzję. - wydukałem. Sollyz zaświeciły się oczy.
- A więc? - pogoniła mnie.
- Przykro mi, ale ciebie traktuję jak siostrę. Naprawdę dużo nad tym myślałem. - wyszeptałem. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Peeta. - położyła mi łapę na policzku. - Wiedziałam o tym. Cieszę się, że jestem dla ciebie jak siostra. - łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Opuściła łapę.
- Ja przepraszam... - wyszeptałem.
- Nie przepraszaj... Proszę cię, Peeta, idź już, proszę.
Wyszedłem z jaskini. Tak bardzo źle się czułem. Złamałem tyle serc. W sumie, po co ja jeszcze żyłem, a może powinienem opuścić watahę, ale nie... Mam tu kilka bliskich osób. Nie mogę ich opuścić.
Łąka, którą szedłem, nie pocieszała mnie. Chociaż zawsze lubiłem podziwiać przyrodę. Jednak nie tym razem.
- Peeta... - usłyszałem znany mi głos. Podniosłem wzrok. To była Natasha.
- Cześć. - mruknąłem. Zawsze zastanawiałem się, czemu nie poznałem jej bliżej. Mimo iż wiedziałem jakimi uczuciami do mnie pała i jej przyjaciółką, Laeti, nie miałem okazji jej poznać. Swoją drogą wydawała się całkiem miłą waderą.
- Coś się stało? - zapytała.
- Tak, odrzuciłem uczucia Sollyz. - odparłem. Natasha spuściła wzrok.
- A masz kogoś kogo kochasz? - zapytała. Stanąłem jak wyryty. Nie zastanawiałem się nad tym kto jest dla mnie najważniejszy. Zastanawiałem się nad tym, jak nie złamać tym wszystkim wilczycom serc. Nie cofnę już tego co stało się z Sollyz.
- Nie wiem.
Natasha wpatrywała się we mnie chwilę. W następnej sekundzie pocałowała mnie. Byłem zbyt zaskoczony, aby coś zrobić, ale kiedy zdała sobie sprawę, z tego co zrobiła, odskoczyła ode mnie. Widziałem na jej policzkach zawstydzenie, a w oczach zbierające się łzy.
- Przepraszam. - zapłakała.
Nie wiedziałem, że ktoś nas obserwuje. Widziałem tylko zielone oczy.
< Natasha albo Primrose... Która z was to rozstrzygnie? ;P >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!