Wszyscy, zarówno z watahy wroga, jak i z naszej, byliśmy już na froncie. Walczyłem z jakimś wilkiem, który miał żywioł ziemi. Używał mocy, tak jak większość tamtejszych wilków. I nie, my nie używaliśmy mocy [przeważnie]. Naszą siłą były ataki fizyczne. I właśnie powaliłem tego wilka, lecz on zregenerował się w ostatniej chwili i znów był pełny sił.
- Padaj w końcu! - Warknąłem. Wtedy coś rzuciło w niego sztyletem, dzięki czemu jego głowa znalazła się teraz kilka metrów dalej od ciała.
- Nie ma za co. - Uśmiechnęła się wilczyca. Rozpoznałem w niej Dianę... Kiedy dorosłem, stałem się zupełnie innym wilkiem. Byłem o wiele, wiele spokojniejszy i zrozumiałem parę rzeczy. Między innymi to, że zrozumiałem, jaka Diana jest dla mnie ważna...
- Dzięki. - Odwzajemniłem jej uśmiech. Nagle zauważyłem, że otoczyły nas trzy wilki z żywiołem elektryczności. Mogliśmy zginąć od ich piorunów. Ale nasze płynne ataki sprawiły, że nim zdążyli się obejrzeć, już leżeli martwi.
- Haru, za tobą. - Powiedziała nagle Diana. Odwróciłem się i w jednej chwili wbiłem wilkowi ostrze w głowę.
< Diana? Popiszemy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!