sobota, 3 stycznia 2015

Od Layli - C.D. opowiadania Carai ''Tęsknota''

Przysiadłam na podłodze jaskini. Było mi bardzo smutno. Nie dość, że moje dzieci miały już swoje jaskinie i nie mieszkały ze mną, Corry poszedł na wojnę i nie wiadomo było, w jakim stanie z niej wróci, Hades, nowy partner Carai również na nią poszedł... Ale najbardziej zasmucało mnie odejście Birgitte.
 - O czym myślisz? - Zapytała mnie córka, wyrywając mnie tym samym z głębokiej zadumy, w jaką przyszło mi przez ten smutek popaść.
 - O niczym konkretnym. - Odparłam. - Wiesz, chyba powinnam przejść się na mały spacer, może dobrze mi to zrobi. Zdecydowanie za dużo czasu spędziłam dzisiaj w tej jaskini. W prawdzie powietrze jest świeże, ale na dworze jest tak pięknie...
 - Dobrze, nie będę cię zatrzymywać. Sama muszę jeszcze coś załatwić. 
 - Okej. Do zobaczenia później. - Rzekłam i wyszłam z jaskini bardzo szybko. Podczas tej rozmowy, moją głowę wypełniły całkowicie myśli o mojej córce. Opuściła watahę jeszcze jako szczeniak, była młodziutka i bezbronna. Zawsze tak się mnie trzymała? Czemu, kiedy i jak odeszła? Co się wydarzyło?
Bardzo szybko złapałam jej trop. Jej małe łapki wciąż były odbite w stwardniałym śniegu. Przyspieszałam z każdą chwilą. Byłam już za granicami terenu i dziwiłam się, że przeszła taki kawał sama. Raz na jakiś czas zauważyłam przerywniki, jakby unosiła się w powietrzu, lub ktoś ją ciągnął, a ona leżała na brzuchu i nie zostawiła śladu. Kiedy spostrzegłam plamkę krwi, zrobiło mi się słabo i miałam ochotę stamtąd iść, ale nie mogłam. Coś mi nie pozwalało. Być może po prostu matczyny instynkt. Czerwonych śladów na białym puchu było coraz więcej. Do tej pory mój wzrok był skierowany w dół, a nos przytknięty do ziemi. Ale coś kazało mi spojrzeć na wprost siebie. To, co zobaczyłam, rozdarło mi serce. Podbiegłam do mojej córki, która leżała nieżywa w wielkiej kałuży krwi. Wyglądała, jakby spała, ale odkryłam na jej szyi, pod grzywką, wielką ranę. Zupełnie jakby ktoś odgryzł kawałek jej ciała... Obok mojej zimnej już córki, leżała stara kartka. Odczytałam z wielkim bólem serca tekst, znajdujący się na niej. Był on napisany czerwoną cieczą, ja mogłam się tylko domyślać, że była to krew Brigitte, zanurzona w gęsim piórze.

''Łatwy cel.
- Wataha Zaklętej Czaszki''

Opanowała mnie wściekłość, do której po chwili dołączył smutek. Moje łzy skapywały na śnieg i jej ciało. I właśnie wtedy zauważyłam, że zamiast na śniegu, siedzę na zielonej, soczystej trawie. Drzewa miały różne kolory, a niebo było niebieskie, wypełnione kolorowymi tęczami. Krew zniknęła, zupełnie tak, jak rana. Otarłam swoją łzę i rozejrzałam się dookoła. Poczułam dziwne mrowienie w palcu. Popatrzyłam na łapę, na której było widać łzę, zupełnie jakby była kałużą... Była tęczowa i mieniła się różnymi barwami. Popatrzyłam na to ze zdziwieniem.
 - Mamo... - Usłyszałam szept.
Wszystko wróciło do normalności. Znów ten sam, szary świat. Ale, usłyszałam czyiś oddech, westchnięcie. Brigitte żyła. Z trudem wstała. Widziałam, jak napina wszystkie mięśnie. Jej ciało trzęsło się z zimna i z szoku. Nastąpiła w niej jeszcze jedna zmiana - była dużo większa, a właściwie - dorosła. 
 - Oni użyli magii, żeby nie było widać ich śladów. Znaleźli mnie, jak szłam na Słoneczną Polanę, żeby pobawić się tam z Alone. Wybacz, ale nie mogę wrócić do watahy, bo nie chcę. Planuję udać się w poszukiwanie nowej watahy, w jakimś pięknym miejscu. Nikt nie może się dowiedzieć o tym, co tutaj się stało. - Rzekła. Myślałam, że bredzi, ale miała dużo racji i wiedziałam, że jest świadoma tego, co mówi. - Odkryłaś nowe moce, które mogą uratować setki istnień... Pamiętaj o tym. Kocham cię. - Zakończyła wypowiedź i rozpłynęła się we mgle. Zauważyłam ją dużo dalej, na końcu ścieżki. 
 - Odkryłaś moc teleportacji, brawo. - Powiedziałam pod nosem. Spojrzałam w niebo.
 - Może rzeczywiście uratuję wiele istnień? - Zapytałam samą siebie, po tym, jak poczułam, że wiatr rozwiewa moją sierść. - Ale nie uratuję ich jako Layla. Uratuję je jako... Rainbow Cry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!