-Floro! Wstawaj!-rozległ się głos mojej matki Faragondy.
Kiedy już wstałam spytała z wyrzutem:
-Czemu nie możesz brać przykładu ze swojej siostry Dafne? Jej nigdy nie muszę budzić.
No tak, Dafne. Ona zawsze jest idealna, a ja nigdy.
-Twój ojciec Falladyn poszedł na polowanie. Dafne mu towarzyszy.
Mogłabyś też się czegoś nauczyć, a nie zaszywać się w lesie na całe
dnie.
-Ale mamo…
-Żadnych ale. Od jutra towarzyszysz ojcu.
-No dobrze.
I tak zawsze. Jednak szalę przeważyła następna wypowiedź:
-Na czas towarzyszenia ojcu masz zakaz używania żywiołu. Nie możesz go od teraz używać. A i oddaj mi bransoletkę.
Na prawej łapie miałam bransoletkę. Był na niej motyl. Składał się z
pięciu kamieni, a każdy z nich symbolizował inną moc. Był jakby
odpowiedzialny za moją moc.
-Nigdy!-zawołałam i pobiegłam do lasu.
Wróciłam dopiero wieczorem. Moja mamusia musiała oczywiście wszystko opowiedzieć.
-Phi!-Dafne zaśmiała się szyderczo-W końcu ma żywioł ognia. A wiadomo, że moja moc natury jest lepsza.
Dostałam bezwzględny zakaz używania mocy i nie mogłam już chodzić do lasu.
Wtedy postanowiłam. UCIEKAM Z DOMU! Muszę udowodnić im, że ja też jestem dobra.
W nocy, kiedy już wszyscy spali, wyszłam z pokoju i uciekłam. Zostawiłam tylko znaki wyjaśniające moje zachowanie.
Przez wiele dni błąkałam się po lesie, zmęczona i głodna. Nie spałam,
żeby znaleźć się jak najdalej od domu. Za pożywienie miałam jagody,
polować nie mogłam, by nie zostawiać śladów. Pewnego dnia na swej drodze
spotkałam wilka. Ale nie takiego zwykłego. Był magiczny jak ja.
-Co tutaj robisz?-spytał.
-Szukam nowego życia-odpowiedziałam słabym głosem.
Wtedy zauważył moje wycieńczenie.
-Chodź, zaprowadzę cię w miejsce, gdzie wypoczniesz.
-Dziękuję.-odpowiedziałam z wdzięcznością.
<Gustaw?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!