Nie miałam co robić. Postanowiłam iść przed siebie. Gęsty las mnie wzywał. Ciemny i tajemniczy. Dla wilka to nic strasznego.
Weszłam w ciemną aurę lasu. Słyszałam pohukiwanie sowy. Ciche harce mysz wśród traw. Sowy tylko czekały na dogodną okazję, aby na nie zapolować. Zupełnie jak wilki na jelenie.
Usłyszałam trzepot skrzydeł. Sowa przeleciała koło mnie, porywając w szpony drobną myszkę. Wydała ona ostatnie tchnienie.
Zza rogu wyskoczył mały lisek. Popatrzył na mnie ślepiami. Rudy ogon zniknął za drzewem, które otoczone przez krzewy, wydawało się większe niż w rzeczywistości.
Doszłam na polanę. Przysiadłam na zadzie. Księżyc oświetlał mnie srebrną łuną. Zamknęłam oczy. Pysk uniósł się do góry. Z mojego gardła wyrwało się wycie, które ożywiło cichy las.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!