Stawiałem kroki, na piasku. Zapadał się lekko pod moim ciężarem. Morska bryza, przyjemnie ochładzała moje ciało. Zamknąłem oczy. Czułem się zupełnie tak, jakbym w tej chwili leciał.
Wskoczyłem na pobliskie drzewo. Usiadłem na zadem, na potężnej gałęzi. Liście szumiały, rozwiewane podmuchem wiatru. Ujrzałem na dole wilka, wilczycę i ich dzieci.
Wyglądali tak beztrosko. Bawili się. Maluchy wskoczyły na wilka. Przewróciły go, a on się zaśmiał. Przytulił do siebie dzieci. Westchnąłem.
Rodzina jest krucha,
trudno ją zatrzymać.
Zło ci szepcze złe rzeczy do ucha,
rodzinę wtedy musisz okłamać.
Miłość zagości w sercu kiedyś,
poczujesz się wyzwolony.
Po lesie chodzi zbłąkany ryś,
poczujesz czułość Persefony.
Wierszyk podniósł mnie na duchu. Kiedyś znajdę nową miłość, ale nie zastąpi mi ona Kenvy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!