Drugi dzień w watasze... Już nawet wiedziałam jak niektóre wilki miały na imię. Ale to i tak nie byli moi przyjaciele. Kiedy było już popołudnie, usłyszałam jak jedne wilczyce mówiły o jakimś wilku. Nie był on alfą. Mówiły, że ma masywną i silną figurę. Gdzieniegdzie sierść miał niebieską. Zaciekawiłam się o kim one tak plotkują. Wtem rozległ się hałas, biegły jakieś wilki, a wśród nich Irand - piękny i czarny wilk. Bardzo wpadł mi w oko, ja mu chyba też. Wyglądało na to, że innym wilczycom bardzo podobał się Irand, tak jak mnie. Irand wiedział, że jestem nowa i chciał mnie poznać. Podszedł do mnie i się przywitał, zaproponował, że mnie oprowadzi, więc ja się zgodziłam. Po długim spacerze byłam bardzo zmęczona i zapadł już zmrok, Irand zaproponował mi abyśmy poszli do wodopoju. Było tam pięknie, niebo było gwieździste, księżyc pięknie świecił. Chyba bardzo spodobałam się Irand'owi. Po tym przeżyciu Irand zaprowadził mnie do jaskini, pożegnaliśmy się i poszłam spać. Długo nad tym myślałam i chyba się zakochałam...
< Irand? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!