piątek, 25 grudnia 2015

Od Death - Realne, czy nieprawdziwe?

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Obudziłam się... sama nie wiem gdzie. Słyszałam skrzeczenia i... różne inne odgłosy. Były tam wszystkie zwierzęta z naszych terenów. No... prawie wszystkie. Jeśli nalegasz, wymienię je: Bies, Herakef, Kelpie, Testral, Baku, Mordoris, Hydra, Wiwern. Wszystkie patrzyły na mnie. Jedne wzrokiem zdumionym, inne wrogim, a jeszcze inne... jakby chciały mnie zjeść. Nagle przybliżył się do mnie Herakef. Zaczął mnie wąchać. Ja, tward0 stałam, po czym nie wytrzymałam.
- Albo weźmiesz ten łeb, albo dostaniesz w pysk. - rzekłam spokojnie.
On podniósł łeb i przekrzywił go. Miał wielkie kły. Przypomniało mi się, że ostatnio przedzierałam się przez zarośla, gdzie były jednorożce. Dlatego? Być może. Bies zaczął na mnie warczeć, a Testral rżeć. Kelpie zaczęła do mnie podchodzić. Ja kopnęłam ją, a ona potrząsnęła łbem. Kiedy otworzyła zaciśnięte przedtem ślepia, ja wisiałam na pysku Herakefa.
- Jak mnie puścisz, masz przejebane... - popatrzyłam na niego spod zamrużonych powiek.
On jak gdyby zrozumiał, bo bez ruchu sobie stał i sobie żył. Kiedy Kelpie zanurzyła się pod toksyczną, zatrutą wodę, wtedy zeskoczyłam zgrabnie z pyska Herakefa. - Ej...dzięki. Spoko z ciebie gość. - uderzyłam lekko pięścią w jego ciało. On nachylił się i znowu zaczął mnie wąchać. - Proszę cię, przestań. - poprosiłam.
On uniósł łeb i jakby kogoś wypatrywał. Ja ruszyłam na zwiedzanie ów miejsca. Widziałam spokojnego Baku i nerwowego Mordorisa. Wszystkie zwierzęta tak się od siebie różniły... To niesamowite. Zaczęłam szukać mojego znajomego Herakefa. Kiedy się wyłonił, pędem ruszyłam w jego stronę. Wiem, że było to niebezpieczne, bo nie wiadomo, co może zrobić, ale ponoć nie atakuje wilków...
- Mogę wejść na górę? - spytałam, a kiedy potrząsnął łbem, próbowałam wejść na jego głowę.
Niestety, bez skutku. Ciągle ześlizgiwałam się w dół. Warczałam przy tym i miałam ochotę się śmiać. W końcu nachylił łeb, a ja na niego wskoczyłam. Zaczęłam się rozglądać. Nie wiem sama, czego, ale jednak czegoś tak zawzięcie wypatrywałam. Postawiłam łapę w złym miejscu i ukłułam się o kolce na jego karku.
- Cholera! - wrzasnęłam i spadłam.
Lecąc w dół rozmyślałam o swoim życiu. Nagle upadłam. Herakef złapał mnie do paszczy, oczywiście nie w zęby, tak, że leżałam na jego jęzorze i zaczął sunąć się w stronę Baku. Położył mnie przed nim, a Baku zaczął dotykać mnie trąbą. Cóż... najwyraźniej było po mnie. Wtem byłam w swojej jaskini. Siedziałam na swoim posłaniu. To... to sen, czy... Baku uczynił coś magicznego? To pozostanie zagadką. Postanowiłam, że zabiorę ten "sen" do grobu, nikomu o nim nie opowiem... A jeśli zdarzył się naprawdę? Kto wie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!