- Jestem wilkiem. - odparłem wpatrując się w ziemię. Wilczyca chwilę szła w ciszy, po czym znów zaczęła zagadywać.
- A... może opowiesz mi coś o sobie? - spróbowała kolejny raz.
- Nie lubię rozmawiać, jestem wredny i dużo by wymieniać. - wyminąłem.
Wkrótce dotarliśmy nad rzekę Condos. Napiłem się, po czym rozglądnąłem. Zauważyłem zająca. Pomyślałem, że wadera długo podróżowała i pewnie jest głodna. Pognałem w jego stronę korzystając z chwili, kiedy wadera piła wodę. Złapałem szaraka za kark i po chwili już nie żył. Pobiegłem w stronę czekającej na mnie Alexis i położyłem jej przed nosem pożywienie.
- Dla mnie? - upewniła się.
- A niby dla kogo? Jedz. - odpowiedziałem odwracając wzrok.
I faktycznie. Alexis nie wspominała nic o głodzie, a jak tylko zauważyła jedzenie, zaczęła je łapczywie spożywać. Napiłem się jeszcze i pozwiedzaliśmy jeszcze dużo, dużo terenów. Kiedy został nam ostatni teren, zatrzymałem się przed nim.
- To zakazany teren, ale chcę ci coś pokazać. - wyjaśniłem.
Minęliśmy kilka wilków, które chciały powstrzymać nas przed wejściem na Klify Dezerterów. Jedne chciały zatrzymać słowami, inne atakiem... Ale wcale nie miałem ochoty popełniać samobójstwa. Jako, iż niedługo miał nastąpić wieczór, za kilka minut miał zacząć się zachód Słońca. Kiedy tam dotarliśmy, usiedliśmy prawie jednocześnie, patrząc jak wielka, rozżarzona kula chowa się za horyzontem.
- Wow! To było... - urwała wilczyca.
- Piękne? - dokończyłem.
- Otóż to! - uśmiechnęła się patrząc dalej w ślad za Słońcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!