Deszcz lał, pioruny strzelały. Pogrążyłam się w myślach. Szłam ciemnym lasem, stąpałam delikatnie po błotnistym terenie. Celem mojej podróży była wataha.... ale jaka? Sama nie wiedziałam, ale potrzebowałam jej. Nieświadomie wstąpiłam na teren jakiejś watahy. Po chwili wskoczyłam na drzewo, gdyż nie chciałam, aby ktoś mnie zauważył. Jednakże jakiś nieznany wilk dostrzegł mnie, może dlatego, że miałam białą sierść, która kontrastowała z drzewem.
- Znajdujesz się na terenie nie swojej watahy. Nie wyglądasz jak wilczyca z czystym sumieniem. - Chciał coś dopowiedzieć, ale ewidentnie mu przerwałam.
- No, wilczycą bez skazy nie jestem, a co do watahy to szukam... - Spojrzałam bystro. Postać nieznanego wilka przysłaniało drzewo.
- Jak się zwiesz? - Zapytał wilk.
- Jestem Hurtcalled. - Mówiąc to zeskoczyłam zgrabnie z drzewa.
- Rozumiem. Chodź za mną. - Powiedział wilk, po czym zaczął iść.
- A ty jak się zwiesz? - Mówiąc to ruszyłam za nieznajomym.
< Wilku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!