Głośne śmiechy i wesołe tańce nie ustawały. Upite wilki opowiadały sobie suche dowcipy, popijając zakupione w barze alkohole. Siedziałem wśród nich, zastanawiając się, co ja tu właściwie robię. Do sali biesiadnej przyszło kilka wilków, były już lekko spite. Dosiadły się do mnie, po czym jeden z nich, prawdopodobnie przywódca całej hordy, zapytał:
- A ty co tak siedzisz, ponuraku? W dodatku bez flaszki. Nie stać cię na piwo, czy jak?
- Jestem na tyle bogaty, że mógłbym kupić dusze was wszystkich bez żadnego problemu. - Wysyczałem, a mój głos pod wpływem emocji przybrał swoją prawdziwą, ochrypłą i demoniczną formę. Miny oprychów w tamtym momencie były bezcenne.
- Więc jesteś demonem?
- A jakże by inaczej. - Uśmiechnąłem się.
- Zatem dlaczego tutaj siedzisz?! Przecież demony sieją spustoszenie u siebie, w Piekle. Jeszcze nigdy nie widziałem smutnego demona, siedzącego w wilczej karczmie, w dodatku bez jakiegokolwiek trunku na stole. Coś ty za jeden?
- Patton George Matt Andrews vel Patton Fireblood III, ale dla ciebie mogę być co najwyżej Patton'em. Należę do Watahy Krwawego Wzgórza, lub jak wolisz, Elektryczności.
Wilki po kolei przedstawiały mi się, nabierając coraz większego szacunku do mej osoby. Mieliśmy tutaj kilku rzemieślników, wojowników i tancerkę. Wilki zadawały mi rozmaite pytania, na które odpowiadałem, jeśli one odpowiadały mi tym samym na moje. Potem do rozmowy przyłączył się handlarz, który postawił wszystkim dość duże, kolorowe drinki. Potem przyszła pora na kolejne alkohole, degustowaliśmy wszystko, co było w ofercie i dzieliliśmy się poglądami. Już mnie to męczyło, chciałem się wymknąć, ale lekko upite wilki nie pozwalały mi na ucieczkę. Zostałem zmuszony do siedzenia z bandą półgłówków. Średnio mi się to podobało, ale musiałem to przetrzymać - miałem bowiem zlecenie na zabicie Gangu Złotej Jarzębiny. Z opisu wyglądu, wyglądało na to, że to właśnie te wilki. Tak naprawdę wszyscy byli uzbrojonymi po zęby bandytami, którzy prawdopodobnie zabijali demony na zlecenie i wyczuli moją aurę, tylko z tego względu zainteresowali się moją osobą. Zdecydowanie nie było wśród nich rzemieślnika, ani tym bardziej tancerki. Po krótkim ruchu myślowym stwierdziłem, że powiem im wszystko, co będą chcieli wiedzieć, a potem ich zabiję, tak dla zabawy i dla ryzyka. Bo przecież gdyby któryś z nich uszedł z życiem i powiedział moją historię światu, miałbym drobne problemy.
- Bardzo mnie ciekawi przeszłość tak skomplikowanej postaci. - Uśmiechnęła się wadera. Od samego początku zdawało mi się, że próbuje mnie poderwać. - Może opowiesz nam swoją historię?
- Pod warunkiem, że wy opowiecie mi najpierw swoją. - Powiedziałem obojętnym tonem.
- A cóż by tu opowiadać? - Wilczyca zaczęła snuć swoją opowieść. Już od tych słów byłem pewien, że mówi po prostu cokolwiek, wymyśla historię kompletnie spontanicznie. - Dorastaliśmy razem. - Spojrzałem na wilki. Wszystkie były ewidentnie w różnym wieku. Kolejne niewinne kłamstewko. - Jesteśmy przyjaciółmi, którzy zwyczajnie postanowili coś wypić.
- A wataha? - Spytałem. Wilczyca ewidentnie nie spodziewała się tego pytania. Rzuciła okiem na kumpli, a na jej twarzy pojawił się wyraz paniki. - Em, jesteśmy z Watahy Podniebnej Krainy. Odeszliśmy zaraz po dorośnięciu.
- Ciekawe. - Rzekłem, po czym splotłem palce obu łap. - I co robicie ciekawego?
- Tworzymy grupę niezależną, wykonujemy rozmaite zlecenia.
- Rozumiem. - Westchnąłem lekko. - Teraz moja kolej. Opowiem wam historię z prawdziwego zdarzenia.
Wilki wpatrzyły się we mnie z ciekawością, a światło bijące z kominka delikatnie oświetlało moją twarz.
- Bardzo mnie ciekawi przeszłość tak skomplikowanej postaci. - Uśmiechnęła się wadera. Od samego początku zdawało mi się, że próbuje mnie poderwać. - Może opowiesz nam swoją historię?
- Pod warunkiem, że wy opowiecie mi najpierw swoją. - Powiedziałem obojętnym tonem.
- A cóż by tu opowiadać? - Wilczyca zaczęła snuć swoją opowieść. Już od tych słów byłem pewien, że mówi po prostu cokolwiek, wymyśla historię kompletnie spontanicznie. - Dorastaliśmy razem. - Spojrzałem na wilki. Wszystkie były ewidentnie w różnym wieku. Kolejne niewinne kłamstewko. - Jesteśmy przyjaciółmi, którzy zwyczajnie postanowili coś wypić.
- A wataha? - Spytałem. Wilczyca ewidentnie nie spodziewała się tego pytania. Rzuciła okiem na kumpli, a na jej twarzy pojawił się wyraz paniki. - Em, jesteśmy z Watahy Podniebnej Krainy. Odeszliśmy zaraz po dorośnięciu.
- Ciekawe. - Rzekłem, po czym splotłem palce obu łap. - I co robicie ciekawego?
- Tworzymy grupę niezależną, wykonujemy rozmaite zlecenia.
- Rozumiem. - Westchnąłem lekko. - Teraz moja kolej. Opowiem wam historię z prawdziwego zdarzenia.
Wilki wpatrzyły się we mnie z ciekawością, a światło bijące z kominka delikatnie oświetlało moją twarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!