Obudziłem się dzisiaj bardzo wcześnie i od razu poczułem się rześki, wolny i głodny. Wyszedłem, więc z jaskini i poleciałem w kierunku Lasu czarnego Rumaka, aby upolować coś na śniadanie. Kiedy tylko tam dotarłem zobaczyłem dużego, dorodnego łosia, który najwyraźniej nic nie przeczuwał, ponieważ nadal spokojnie skubał paprotkę. Wszedłem w pobliskie krzaki i zacząłem się do niego powoli, bardzo cicho skradać. Kiedy byłem już dostatecznie blisko wyczarowałem łuk i strzeliłem z niego w kierunku zwierzęcia. musiałem trafić w którąś z tętnic, bo łoś za chwilę padł martwy. Podszedłem do niego i zaciągnąłem do mojej kryjówki. Miałem właśnie wbić w niego zęby, gdy usłyszałem tuż za sobą trzask łamanych gałązek. Obróciłem się natychmiast , naprężyłem wszystkie mięśnie, nastroszyłem sierść gotowy do potencjalnej walki. Na szczęście była to tylko Shen Len.
- Cześć. - rzekła. - mam nadzieję,że Ci nie przeszkadzam.
- Nie, oczywiście, że nie. Chciałabyś zjeść ze mną śniadanie, a potem polecieć nad Wodne Serce?
<Shen Len, odpisz proszę, jak znajdziesz czas.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!