UWAGA, OPOWIADANIE ZAWIERA WYRAZY, OKREŚLANE MIANEM BRZYDKICH SŁÓW / PRZEKLEŃSTW.
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Bez zastanowienia wstałem i powoli ruszyłem przed siebie. Patton bez słowa podążył za mną. Do zachodu słońca mieliśmy jeszcze kilka godzin... nie byłem zadowolony z tego powodu. Uwielbiam łazić po zmroku... a jeszcze lepiej gdy nie wiem gdzie idę.
- Silence... - Zaczął Patton. - Powiedz, dlaczego jesteś w tej watasze, dlaczego dołączyłeś akurat do niej? Miałeś tu może kogoś bliskiego?
Przystanąłem... zacisnąłem łapy w pięści tym samym zbierając suchą ziemię. W kącikach moich oczu zebrały się krwawe łzy.
- Dołączyłem przypadkiem... A co do drugiego pytania... wadera, którą kochałem nad życie pochodziła z tej watahy.
- Aha, powiedz mi jeszcze coś o sobie.
- Serio chcesz o mnie słuchać?
- Tak. Nie będę iść w ciszy.
- Mam się rozgadywać czy wystarczy krótko i zwięźle?
- Obojętne.
- Eh... Jestem typem wilka, który upadł na samo dno. Przez wielu jestem uważany za zero... a raczej byłem uważany. Jeśli ciekawi cię dlaczego "byłem" to powiem krótko... ścięty łeb nie może myśleć. Interesuję się... wszystkim a za razem niczym. Ciężko rozmawia mi się z waderami... Ogólnie jestem realistą, chociaż czasami miewam głupie pomysły.
- Na przykład jakie?
- Mam ci przypominać ośrodek? Przecież słyszałeś nagrania...
- W sumie... A muzyka? Masz jakiś ulubiony gatunek?
- Mam.
- Jaki?
- Rap...
- Nie będę cię prosił abyś dał jakiś mały popis...
- Może kiedyś usłyszysz cokolwiek w moim wykonaniu.
Na rozmowie mijały nam godziny. Dotarliśmy na coś w rodzaju stepu. Dawało się jednak wyczuć zające... słońce powoli wbijało się w horyzont... Zebraliśmy drzewo na ognisko. Ja zająłem się jego rozpaleniem, a Patton ruszył na polowanie. Nie zdziwiło mnie, że wrócił po kilku minutach. Po skonsumowaniu zajęcy siedzieliśmy przy przygasającym ogniu.
- Silence... tak z ciekawości, wolisz rap agresywny czy raczej spokojny?
- Spokojny, czemu pytasz?
- Tak jak mówiłem z ciekawości.
- Jasne, rozumiem. Idź spać, ja chwilę popilnuję. Zmienimy się o 3 rano. Wyruszymy... a z resztą zobaczy się o której.
Wilk położył się i leżał tak przez jakiś czas. Po chwili jego oddech zwolnił, a sam Patton odpłynął w świat snów.
- *Sil...* - Odezwał się tępy głos w mojej czaszce - *Sil...*
- *Spierdalaj! Spierdalaj!* - Darłem się w myślach. - *Nie dostaniesz się do głosu!*
Nie cierpiałem dawnego siebie. Ten biały wilk ze zlodowaciałymi oczami był słaby, głupi, naiwny! Nie chciałem dopuścić go do działań. Położyłem się na plecach, próbując ignorować ciągłe nawoływanie.
(Patton gdzie dojdziemy następnego dnia?)
- Silence... - Zaczął Patton. - Powiedz, dlaczego jesteś w tej watasze, dlaczego dołączyłeś akurat do niej? Miałeś tu może kogoś bliskiego?
Przystanąłem... zacisnąłem łapy w pięści tym samym zbierając suchą ziemię. W kącikach moich oczu zebrały się krwawe łzy.
- Dołączyłem przypadkiem... A co do drugiego pytania... wadera, którą kochałem nad życie pochodziła z tej watahy.
- Aha, powiedz mi jeszcze coś o sobie.
- Serio chcesz o mnie słuchać?
- Tak. Nie będę iść w ciszy.
- Mam się rozgadywać czy wystarczy krótko i zwięźle?
- Obojętne.
- Eh... Jestem typem wilka, który upadł na samo dno. Przez wielu jestem uważany za zero... a raczej byłem uważany. Jeśli ciekawi cię dlaczego "byłem" to powiem krótko... ścięty łeb nie może myśleć. Interesuję się... wszystkim a za razem niczym. Ciężko rozmawia mi się z waderami... Ogólnie jestem realistą, chociaż czasami miewam głupie pomysły.
- Na przykład jakie?
- Mam ci przypominać ośrodek? Przecież słyszałeś nagrania...
- W sumie... A muzyka? Masz jakiś ulubiony gatunek?
- Mam.
- Jaki?
- Rap...
- Nie będę cię prosił abyś dał jakiś mały popis...
- Może kiedyś usłyszysz cokolwiek w moim wykonaniu.
Na rozmowie mijały nam godziny. Dotarliśmy na coś w rodzaju stepu. Dawało się jednak wyczuć zające... słońce powoli wbijało się w horyzont... Zebraliśmy drzewo na ognisko. Ja zająłem się jego rozpaleniem, a Patton ruszył na polowanie. Nie zdziwiło mnie, że wrócił po kilku minutach. Po skonsumowaniu zajęcy siedzieliśmy przy przygasającym ogniu.
- Silence... tak z ciekawości, wolisz rap agresywny czy raczej spokojny?
- Spokojny, czemu pytasz?
- Tak jak mówiłem z ciekawości.
- Jasne, rozumiem. Idź spać, ja chwilę popilnuję. Zmienimy się o 3 rano. Wyruszymy... a z resztą zobaczy się o której.
Wilk położył się i leżał tak przez jakiś czas. Po chwili jego oddech zwolnił, a sam Patton odpłynął w świat snów.
- *Sil...* - Odezwał się tępy głos w mojej czaszce - *Sil...*
- *Spierdalaj! Spierdalaj!* - Darłem się w myślach. - *Nie dostaniesz się do głosu!*
Nie cierpiałem dawnego siebie. Ten biały wilk ze zlodowaciałymi oczami był słaby, głupi, naiwny! Nie chciałem dopuścić go do działań. Położyłem się na plecach, próbując ignorować ciągłe nawoływanie.
(Patton gdzie dojdziemy następnego dnia?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!