czwartek, 7 maja 2015

Od Corvine - Spacer po lesie

Spałam w jaskini chowając połowicznie głowę w piasku. Tak strasznie mnie bolała, że można było dostać szału. Chciało mi się wymiotować i ani mi się śniło wyjąć głowę spod piasku. Gdy kruk wstał przysiadł obok mnie.
- I co? Mówiłem, żebyś nie szła na tą imprezę. - powiedział próbując odkopać mój łeb.
- Mówiłeś, mówiłeś... Ale ja lubię tańczyć, śpiewać...
- I pić. - wszedł mi w słowo kruk.
- Nie to chciałam powiedzieć. Po prostu czuje się jak w swoim żywiole w takich miejscach. - przewróciłam się na drugi bok, żeby widzieć trochę kruka.
- No chodź! Chyba nie przesiedzisz całego dnia w jaskini. - stęknęłam.
- Boże, auuuua... - obolała wstałam - Gdzie tak chcesz iść?
- Nie wiem. Ale gdzieś na pewno. Do lasu?
- Idź przodem. Muszę się ogarnąć.
Kruk wyleciał i czekał przy wyjściu. Ja chwiejnym krokiem doszłam jakoś do wyjścia i nie zwracając zbytnio na niego uwagi szłam. Świeże powietrze uderzyło mi do głowy. Otrząsnęłam się tak jakbym strzepała cały ból. Spojrzałam na Kruka dając mu do zrozumienia, że już wszystko dobrze, a ten skinął porozumiewawczo. Gdy dobrze się czuję śpiewam, więc zaczęłam śpiewać, a kruk lekko fałszując razem ze mną.
Szłam tak śpiewając przez las. Słońce miło grzało, a wiosenny podmuch bawił się z liśćmi. Ptaki próbowały się dostosować do tępa narzucanego przeze mnie jednak większość umilkła. Trawa leniwie się kołysała tańcząc z kwiatami. Gałęzie drzew tworzyły razem tunel przepuszczający światło. Dalej śpiewałam. Przestałam, a kruk zanim się spostrzegł jeszcze chwilę jękliwie przeciągnął refren. 
- Czemu przestałaś śpiewać?
- Ktoś tu jest. - przystawiłam noc do ziemi - Jakiś wilk.
Wspięłam się na jedno z drzew i zaczęłam penetrować okolicę. Jak wiewiórka skakałam z jednego drzewa na drugie. Spostrzegłam coś większego ode mnie z bardzo długim ogonem. Chciałam skoczyć na tamto drzewo jednak gdy złapałam pazurami korę ześlizgnęłam się, bo nie dałam rady utrzymać równowagi. Obróciłam się w stronę drzewa jednak nikogo tam nie było.
- Nic ci nie jest? - usłyszałam zza siebie.
- Nie. - za mną stał właściciel owego ogona, był to basior. - Nie słyszałaś jak śpiewam mam nadzieję, a właściwie to kim ty w ogóle jesteś?

<George?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!