Po objedzie wyszliśmy na zewnątrz.
-Masz wspaniałą rodzinę.
-Wiem.
Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. Spacerowaliśmy przez chwilę podziwiając tereny watahy. Przemierzaliśmy polany a wszystko wydawało się być inne niż to co dotychczas widziałam.
-Spójrz!- Podbiegłam kawałek do przodu i wzięłam do ręki kwiatek. Tym samym wkładając go za ucho. – I jak?
-Pięknie.
-haha –Zaśmiałam się cicho. Kocham kwiaty.
Mówiąc to basior podszedł do mnie bliżej i powąchał kwiat znajdujący się za moim uchem.
- Ładnie pachnie.
Odsunął się kawałek. Po czym zwróciłam uwagę na coś co wcześniej mnie nie zainteresowało… znaki… Wiem nie powinnam oceniać, ale było w nich coś… interesującego. Tak samo jego oczy… oczy są odzwierciedleniem duszy a w nich coś się kryło i nie myślę tu o dobroci to coś innego.
-Ucichłaś. Coś się stało?
-Nie skąd wszystko dobrze.
-Przecież widzę. Powiedz mi.
-To nic takiego. Po prostu chciałabym coś sprawdzić… Mogę?
Basior wyraził zgodę. Wzięłam go za łapę, spojrzałam głęboko w oczy a jego znamiona zaświeciły. Drzewa znajdujące się wkoło nas zaczęły kołysać się na wietrze, którego wcześniej nie było. Liście zaczęły fruwać we wszystkie strony.
Puściłam go i odskoczyłam o krok do tyłu. Odwróciłam się próbując ukryć tym samym moją magię, która nieco wyszła spod kontroli… W tej samej chwili pogoda wróciła do normy.
-Wiedziałam... –Powiedziałam cicho.
-Jak to? – Usłyszałam zbliżającego się do mnie Jasona.
-Czułam ją. Magię. Przepraszam… po prostu chciałam sprawdzić czy mam rację. Ja…- Mówiłam szybko, ale tak naprawdę nie wiedziałam co mam powiedzieć.
< Jason. Co powiesz? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!