Wyszłyśmy z jaskini. Po chwili usłyszałam odgłosy walki. Do jaskini wpadli
Lyx, Harp i Patton. Jednak odeszli. Usłyszałam część rozmowy:
-Jej szczęście jest powodem.
-Zostaw ją w spokoju.- nie mogłam się powstrzymać i zaczęłm czytać im w
myślach. Wiedziałam, że Gustaw próbuje ocenić, czy Devin jest
nieśmiertelny. Usłyzałam jak mówi:
-Wiem o czym myślisz.- przestraszyłam się. Przed oczmi przeleciała mi
postać brata. Dokładnie po takich słowach jego ojciec go zabił. Nie
mogłam pozwoliś, żeby historia zatoczyła koło. Wparowałam do jaskni.
-Sonorus Aguamenti Defodio!- krzyknęłam. To zaklęcie miało spowodować,
że obiekt, który chcę rozpadnie się na kawałki. Devin zaśmiał się z
moich marnych wysiłków.
-Tylko na tyle cię stać?
-Zamknij ten swój krzywy ryj psychopatyczny dizlu!!!- nie mogłam się
powstrzymać i rzuciłam jeszcze kilkoma wulgaryzmami. Przez ten czas
Gustaw zaszedł go od tyłu. Niestety Devin wyczuł go. Szybko skoczył w
moja stronę i przycisnał mi te swoje pazury do krtani.
-Jeszcze jeden krok, a ona zginie.- powiedział. Gustaw spojrzał na mnie.
Bez głośnie powiedziałam: ,,Nie zrobi tego". Potem poprzez iluzje
stworzyłam wiele sobowtóró Samca Alfy. Wałszywe wilki zaczęły krążyć w
kółko dekoncentrując Devina. Gustaw to wykorzystał. Rzucił się na Devina
i jednym pacnięciem pozbawił go oka. Devin uciekł krzycąć:
-To nie koniec! Wrócę tu! Jeszcze w tym tygodniu! Tym razem z wojskiem!
Wiesz chyba co to oznacza!- już go nie było. Łapy miałam jak z galarety.
< Gustaw?Ginewra? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!